Forum Zawsze po stronie Narodu! Strona Główna
Syjonizm a sprawa Polska

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zawsze po stronie Narodu! Strona Główna -> KSIĄŻKI / Biblioteka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
narodowiec9
Administrator


Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 630
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Malopolska

PostWysłany: Nie 16:31, 01 Sty 2012    Temat postu: Syjonizm a sprawa Polska

Syjonizm a sprawa Polska


prof. Feliks Koneczny




Najazd bolszewicki przyjęli żydzi w Polsce z entuzjazmem. Tworzyli po miastach własne bojówki, strzelali do Polaków (w Wilnie żydówki wylewały kubły ukropu na przechodzące oddziały polskie). Oficerowie żydowscy szerzyli panikę w armii i przeszkadzali należytemu funkcjonowaniu swych oddziałów. Ochotnikom dokuczali i starali się budzić nienawiść przeciw nim. Ilu w Polsce ludzi, tylu na to jest świadków, i więc się o tym nie rozpisuję: ze szczególnym naciskiem można się odwołać do ówczesnych wojskowych. Wkroczenie Letuwinów do Wilna dało żydom powód do uroczystych oświadczeń zaciekłej nieprzyjaźni przeciw Polsce. Prezes gminy Wygocki, datował wszystkie świetność dla żydów od daty oderwania Wilna od Polski; liczył na to, że to już na wieki.

Wnosząc z wypadków roku 1920, Żydzi przyjęli zasadę, że korzystne jest dla nich wszystko, co szkodliwe dla Polski. Przeprowadziwszy traktat o „mniejszościach", uznali wnet, że to za mało, że to dopiero punkt zaczepienia do dalszych żądań. Nie kryli się zresztą z tym że będą wrogami Polski, dopóki nakreślony przez nich (a rozszerzany bez końca) program Judeopolonii nie zostanie wykonany do ostatniej kropki. Jasno postawili sprawę, jako Polska nie może być państwem polskim, lecz musi być polsko-żydowskim.

Pisałem o tym w roku 1921 w te słowa: Przez całą wojnę stali po stronie niemieckiej. Doznaliśmy w Polsce tego żydowskiego germanizmu do sytości. Cała prasa żydowska głosiła, że żydzi stanowią nierozdzielną cząstkę niemieckiej kultury, najlepszą rękojmię germanizacji, przedłużenie ramienia niemiecczyzny daleko na wschód, ubezpieczenie najdokładniejsze niemieckiego panowania nad Polską i wierności tejże Polski względem Niemiec; zwracali uwagę, jako żargon żydowski jest właściwie niemieckim dialektem i wpraszali się na niemieckiego żandarma nad Polakami. Żądali za to, żeby im dopomóc do utworzenia Judeopolonii, który to termin techniczny spotykało się u nich dzień w dzień. Wiadomo było z góry, że żydzi staną po stronie Prus. Militaryzmowi zawdzięczali swą dojrzewającą hegemonię nad państwami Europy ... Militaryzm stanowił drogę do panowania judaizmu, był zaś ruiną cywilizacji łacińskiej.

Urządzanie stosunków ludzkich zmierzało coraz wyraźniej do dwóch końców: żeby zapanowała powszechna nieprzyjaźń wszystkich przeciw wszystkim – i żeby judaizm ciągnął z tego jak największe zyski wśród upadającego chrześcijaństwa".

„Obrona Prus łączyła się przeto zasadniczo z widokami germanizatorskiej Judeopolonii. Ale strona niemiecka przegrała. Czyż przegrają skutkiem tego żydzi? Bynajmniej! ... Nie było żądania, którego by nie byli przeforsowali na konferencji pokojowej. A pierwszym żądaniem była znów Judeopolonia ... Użyli całej swej mocy, zorganizowanej od N. Yorku do Petersburga, żeby ocalić Prusy, a ocaliwszy je, wyświadczyli im i wyświadczają tysiące przysług; tym sposobem powstały też wszystkie owe ciosy, spadające na Polskę niespodziewanie, a wymierzone w obronie Prus. Gdybyż judaizm mógł odebrać Polsce niepodległość i z pomocą wrogiego Polsce rządu obcego urządzać Judeopolonię! Skoro to już niemożliwe, więc za wszelką cenę osłabiać Polskę, a wzmacniać Prusy!" „Jeżeli się powiedzie zachować Prusom zdatność do wznowienia militaryzmu, i jeżeli się równocześnie zesłabi Polskę jak najbardziej, może jeszcze kiedyś być Judeopolonia pod egidą pruską, a w takim razie judaizm wzniesie jeszcze wyżej swą hegemonię" [1].


Powtórzmy: przez całą wojnę stali po stronie niemieckiej. Ujął to inny autor doskonale w kilku zdaniach: „Dzięki wpływom żydowskim w kongresie wersalskim Gdańsk nie dostał się Polsce. Ten sam Jakub Schiff, który zorganizował subwencję na wywołanie rewolucji w Rosji, posyłał memoriał do Wilsona przeciwko żywotnym interesom Polski, a na korzyść Niemiec".


„Jak stwierdza R. Vogel, w pracy, „Deutsche Presse des Abstimmungskampfs im Oberschlesien", uchwalenie plebiscytu na Śląsku, zamiast przyznania tego kraju w całości Polsce, zawdzięczają Niemcy tylko rabinom niemieckim, którzy za pośrednictwem lóż żydowsko-masońskich wpływali decydująco na Wilsona i Lloyd George'a".


„Zdaniem zaś angielskiego pisarza, Wickhema Steeda (co przytacza również żargonowe pismo Hajnt) po ukończeniu wojny żydzi byli wszędzie – czy to w N. Yorku, czy w Paryżu, czy w Londynie, czy w Buenos Aires – właśnie tymi, którzy wyłazili ze skóry, aby prowadzić walkę na korzyść Niemiec" [2].



W kilka lat potem poczęli pracować metodą drugą, t j. żeby posiąść także państwo odrębne terytorialnie. Promotorem stało się wielkie stowarzyszenie Agro-Joint , które posiadło tytuł własności ziemi, wyznaczonej na żydowskie osady rolnicze na Krymie, w części Ukrainy i Białorusi (osadnicy są tylko stałymi dzierżawcami). Instytucja ta wystąpiła w listopadzie 1927 r., w Chicago z postulatem żydowskiej kolonizacji Polesia tuż obok żydowskich osad po stronie bolszewickiej, oficjalnie i „zupełnie zdecydowanie" przedstawiono to ambasadorowi polskiemu w Ameryce w grudniu 1930 roku[3].

Dziwnie wzmagała się żydowska buta i pewność siebie w stosunku do Polski. Typowym było wystąpienie posła Grynbauma w Sejmie, który po uchwaleniu ustawy o spoczynku niedzielnym, pozwolił sobie huknąć na całą salę: „W tej chwili utraciliście Wilno i Lwów!" Znaczyło to, jako Żydzi rozporządzają dostatecznymi wpływami, by wywrzeć zemstę okrojeniem granic państwa polskiego, skoro nie chce być Judeopolonia; znaczyło to, że Polska może poczuć, jak dalece na terenie międzynarodowym zawisłą jest od żydów.


Wilno i Lwów pozostały jednak przy nas; Icek Grynbaum przeliczył się. Ale uważam, jako rozumie się samo przez się, że żydzi poszukają innych dróg, ażeby ziścić swe plany. Pamiętajmy, że Prusy wojnę przegrały, a jednak Izrael ją wygrał i Prusy rosły na nowo, jak na drożdżach. (Już całe Niemcy w Prusy przemienione ...).

Roman Dmowski, umysł jak najpoważniejszy i najlepszy u nas znawca spraw międzynarodowych, donosi co następuje:


„Najnowszy plan, który bodaj od dwóch z górą lat (od roku 1929) został uznany za najrealniejszy w kołach żydowskich na Zachodzie, jest w porównaniu ze wszystkimi dotychczasowymi wprost gigantyczny. Obejmuje on stworzenie szerokiego pasa od Bałtyku do Morza Czarnego po obu stronach Dniepru, z ludnością rolniczą żydowską, stanowiącą na początek 25% ogółu. Ziemie wchodzące w skład tego pasa, należą dziś do Polski, Litwy kowieńskiej, do Rosji, Ukrainy i Białorusi sowieckiej. Temu, zdaje się, zawdzięcza nasze Polesie, że w ostatnich czasach tak wiele interesowano się ze strony żydowskiej jego osuszeniem" [4].

Nie ma zgoła nadziei, żeby zarzucili te dążności państwowe, ani też nie ma co wydziwiać na nich z tego powodu. Gdziekolwiek zachodzi państwowość w stosunki zbiorowe, tam nie sposób, by nie powstał wyścig o państwo; jest to tendencja jak najnaturalniejsza. Trzeba by tedy wpierw wybić żydom z głowy ich państwowość, czyli innymi słowy całą sakralność ich cywilizacji! Czyli po prostu: trzeba, by żeby żydzi przestali być żydami.

Toteż nie ma nadziei, żeby zaprzestali budować Judeopolonię, dopóki mają nadzieję, że ją zbudują.


Nie ma pomiędzy Żydami w Polsce ani jednej partii, ani jednego takiego związku, w ogóle żadnej takiej grupy, któraby nie zmierzała do Judeopolonii. Ugrupowań żydowskich polityczno-społecznych mamy w Polsce sześć z czego pięć wywrotowych i jedno „umiarkowane", lecz także socjalistyczne i „współpracujące z polską „lewicą”. Zapytajmy, jakie każde z tych sześciu stronnictw zajmuje stanowisko względem Polski, a po odpowiedź udajmy się do żydowskiego poważnego publicysty, który poświęcił obszerną książkę (pracę nader sumienną) „żydowskim ugrupowaniom wywrotowym w Polsce". Z tabeli na końcu dzieła, podającej przejrzyście rekapitulację badań zapoznajemy się po kolei z programem każdej partii.


Najstarszą jest wiadomy powszechnie „Bund", powstały w Wilnie w 1897 roku. Istnieje we wszystkich państwach, sprzymierzony wszędzie „z obozem miejscowej lewicy łącznie z komunistami". Żądają od Polski nie tylko całkowitej autonomii, lecz obok tego współrządów dla siebie: „naród żydowski – współgospodarz na ziemiach polskich". A zatem? Żargonowi „przysługiwać winny w sądownictwie, szkolnictwie i na urzędach te same prawa, co językowi polskiemu".


Secesją z Bundu jest „Kombund, oddział zdecydowanie komunistyczny", reorganizowany oddzielnie w roku 1922, „Wchodzi zazwyczaj w skład miejscowej partii komunistycznej". Wierzy w „społeczne i narodowe wyzwolenie żydów jedynie w wyniku walki klas i rewolucji społecznej. Język narodowy – żargon". Nie zajmowali się określeniem swego stanowiska względem Polski specjalnie, lecz rozumie się samo przez się, że pragną także u nas rewolucji społecznej, a nie sprzeciwiają się wyniesieniu żargonu na piedestał państwowy, skoro go uznają językiem „narodowym".


Trzeci z rzędu obóz wywrotowy powstał w Krakowie w roku 1921 pod nazwą „niezależnych socjalistów". I ten również „współdziała zazwyczaj we wszystkich partiach lewicowych, nie wyłączając komunistów" i podobnież jak u tamtych „walka klas i rewolucja społeczna". A dalej „Polska – państwo narodowościowe, w którym żydzi winni korzystać z równych praw współgospodarza w zakresie szkolnictwa, sądownictwa, na urzędach, gdzie żargon, jako język narodowy, ma takież prawa, jak polski".


Te trzy stronnictwa nie wciągają wcale w swój program kwestii palestyńskiej, poprzestając na rozwoju w golusie i żądając Judeopolonii. Następne trzy stronnictwa trzymają się syonizmu obustronnego: i w Palestynie i w Polsce.


Poale-sion, powstały w roku 1905 w Połtawie, rozszerzył się na cały golus europejski. Mieści w sobie dwa odłamy:

„Odłam prawicowy współdziała z miejscową lewicą społeczną, odłam zaś lewicy z komunistami". W Palestynie uważają język hebrajski za narodowy; lecz w golusie żargon. „Autonomia narodowa w krajach golusu. Żydzi, naród, któremu w Polsce należą się te same prawa gospodarza kraju, w szkolnictwie, w sądownictwie, na urzędach".



Cejre-Sion powstała na Ukrainie w roku 1903, obejmuje od roku 1903 gorliwców syonizmu". Walka klas i rewolucja społeczna – środek wyzwolenia narodu żydowskiego nie tylko w golusie lecz i odzyskania Palestyny". Podnoszą język hebrajski, którym przesiąknięta musi być cała kultura żydowska", lecz „żargon w golusie tolerowany ze względów praktycznych". W Polsce zaś „autonomia narodowa, z uznaniem równości języków żydowskich (pluralis!) w sądownictwie, w szkolnictwie, na urzędach".


Wszystkie tedy pięć stronnictw wywrotowych mają względem Polski ten sam program, wypowiedziany w czterech wypadkach jasno i dokładnie.


Pozostaje jeszcze „ugrupowanie pośrednie Hitachduth", zawiązane w Pradze w roku 1920. Program ich szczególny. Zjednoczenie to „nie uznaje walki klas i rewolucji społecznej", lecz pomimo to, „dąży do odbudowy Palestyny na zasadach socjalistycznych", a działa „nie ustając współpracować z miejscowa lewicą". „Pragnie przy tym reformy żydostwa, mianowicie „uprodukcyjnienia żydów". W Palestynie oświadcza się za hebrajskim językiem, lecz „w golusie zachowuje żargon ze względów natury taktycznej". Wreszcie „w golusie autonomia narodowa; żydzi jako naród, który winien korzystać z takich samych praw narodowych, jak Polacy" [5].

Skoro „narodowych", a więc chodzi również o prawa języka narodowego w Polsce, tj. żargonu. Możeby się tylko domagali tego mniej gwałtownie?

Żargon ma tedy być w Polsce językiem urzędowym obok polskiego i na równi z nim. Znaczy to, że marszałek sejmu ma otwierać Izbę w obu językach, a posłowie przemawiać mogą w żargonie. Dziennik Ustaw Państwa musi być ogłaszany w obu językach. Każdy urzędnik powinien znać oba języki urzędowe. Na razie warunek ten posiadają sami tylko żydzi. Jeżeli Polacy nie mają być wykluczeni od stanowisk publicznych w Polsce, muszą się uczyć żargonu i zdawać z niego egzaminy przed odpowiednią komisją. W swym własnym interesie wprowadzą tedy naukę żargonu w szkołach. Na uniwersytetach wykłady dwujęzyczne, zwłaszcza dla prawników, o co bardzo łatwo, gdyż nie władający żargonem nie może być w ogóle profesorem. Teatry subwencjonowane muszą posiadać obok „trupy" polskiej drugą żargonową; repertuar równo po połowie – etc., etc. Są to proste konsekwencje „współgospodarstwa" i równouprawnienia obu języków w szkole, w sądzie i w urzędach. Tylko naiwni mogą niedowidzieć, o co chodzi.


W programie Cejre-Syon znajduje się atoli wyrażenie o „równości języków żydowskich" w liczbie mnogiej. Ci żądają więc równouprawnienia dla żargonu i dla hebrajszczyzny. Szczęściem jest to grupa stosunkowo nieliczna i nie wpływowa, bo mogła by nam grozić ... trójjęzyczność.


Podobno partia ta rozpłynęła się w roku 1920, bo jej „członkowie wraz z wojskami bolszewickimi uciekli z Polski do Rosji [6].



W roku 1917 połączyły się dwie partie, mianowicie „żydowska socjalistyczna partia robotnicza" i „syonistyczno-socjalistyczna partia robotnicza" we wspólną „Ferajnigte". Dążeniem jej „wytworzenie terytorialnego środowiska żydowskiego z terytorialną autonomią żydowską". Od roku 1914 wydawali odezwy wzywające do działań przeciwko koalicji państw zachodnich i przeciw Polsce. W roku 1922 połączyli się z partią „niezawisłych socjalistów". Kładą nacisk na autonomię narodową żydowską w Polsce i wprowadzenie żargonu w państwowość polską. Wprowadzili też do programu zasadę, że „wiara w asymilację jest największą niedorzecznością".


W którąkolwiek tedy zwrócić się stronę żydowską, zewsząd grzmi przeciwko Polsce jednako hasło Judeopolonii.

Twórca syonizmu Herzl, nie zapomniał bynajmniej o Polsce. W pamiętnikach swych [7] pisze o nas nader przejrzyście:

„Przez jakiś czas myślałem o Palestynie ... ale mój system przeniesienia Żydów dałby się tam z trudnością przeprowadzić. Potrzeba, abyśmy mieli klimat obejmujący różne temperatury dla żydów nawykłych do sfer zimniejszych i cieplejszych. Musimy posiadać wybrzeże morskie ze względu na międzynarodowy handel; dla gospodarstwa zaś rolnego, prowadzonego przy pomocy maszyn, niezbędne są wielkie równiny" [8].

Z końca zaś roku 1933 organizacja wojskowa żydowska, Brith Trumpeldor liczyła wówczas w 26 krajach 65.000 członków, z czego w Polsce 40.000 w 657 oddziałach. „Organizacja ta ma za zadanie samoobronę żydów w Palestynie i w krajach rozproszenia; to się rozumie, że żydzi przygotowują się poważnie do obrony swego stanu posiadania w Polsce". Poseł Thon wyjaśniał cel tych zbrojeń i ćwiczeń wojskowo-sportowych ewentualnościami w Palestynie w te słowa: „Przy pomocy angielskich bagnetów przez pewien czas – oby bardzo krótki – do własnych, do uwolnienia się od bagnetów. Taka jest nasza droga".



Polski judeolog dodaje do tych wiadomości taką uwagę:

„Tę drogę ma im przygotować w Polsce szkoła instruktorów wojskowo-sportowych w Zielonce obok Warszawy. Dążą tu żydzi planowo i systematycznie do założenia królestwa swego" [9].

Wielce znamienny artykuł pt. „Paryż i Warszawa" ukazał się w kwietniu 1919 roku w „Unser Weg", organie „Feralnigte". Było to bezpośrednio po wersalskim traktacie o mniejszościach narodowych. Jeden z wybitniejszych działaczy stronnictwa (I. Rein) oświadczył, co następuje: „Zrzeknijcie się nadziei paryskich! Nie z Paryża przyjdzie wyzwolenie. Tylko wówczas, kiedy również w Warszawie proklamowane zostaną nowe zasady rewolucji socjalnej, wtedy będzie można zagwarantować żydom prawa narodowe. Pod tym względem będziemy mieli również poparcie socjalistów międzynarodowych. Niech więc mocniej i energiczniej bije młot rewolucyjny!”[10].


Chodzi tedy o to, czy im do tego sił przybywa, czy ubywa. W ostatnich latach poniósł Izrael straty dotkliwe, zubożał nawet; ale w zestawieniu z finansami społeczeństwa polskiego, stanowczo najuboższego w Europie, żydzi pozostaną jeszcze długo potentatami, choćby mieli stale ubożeć. Wiadomo: „Nim tłusty schudnie, chudy w kościotrupa się zamieni".



Należy też rozważyć sprawy demograficzne Żydów w Polsce. Dzięki nieocenionej, niezrównanej pracy Wasiutyńskiego, posiadamy informacje dokładne. Pozwolę sobie atoli na jedną uwagę: Wszelkie statystyki w państwie polskim, choćby celowały sumiennością, nie zdadzą się na nic obserwatorom życia zbiorowego, dopóki nie będą robione osobno dla Korony i osobno dla Litwy. Tyczy się to także spraw żydowskich. Np. na Śląsku Górnym było w roku 1919 zaludnienia żydowskiego 1%, a w Wileńszczyźnie 12.8% [11]. Czy brać z tego przeciętną? Znaczyłoby to operować czczym wymysłem! Coby powiedzieli statystycy od chorób na Zachodzie, gdyby im zaproponować takie rozumowanie: Ponieważ Polska leży w Europie, więc obliczyć przeciętność tyfusu plamistego w Europie według danych z Polski? Ależ Polska jest jedynym krajem w Europie, mającym tyfus plamisty! Podczas pierwszej wojny powszechnej lekarze z Zachodu nie chcieli dawać wiary naszym, stwierdzającym wypadki tej choroby, która w ich krajach stała się czymś tak dalece legendarnym, iż mniemano, jako dawniejsze o nim wzmianki polegają na nieporozumieniu lub mistyfikacjach. Niemieccy lekarze mówili naszym wprost w oczy: Es giebt ja keinen Flecktyphus! Jakżeż więc wciągać Polskę do obliczania przeciętności tej choroby w Europie? Polska nie należy w tym względzie do żadnej przeciętności, lecz stanowi po prostu wyjątek. Otóż podobnie co do żydów. Śląsk jest czymś wyjątkowym wobec Wileńszczyzny, a Wileńszczyzna czymś wyjątkowym wobec Śląska.



Dzieło Bohdana Wasiutyńsklego zezwala na wniosek, że wzrost procentowy zaludnienia żydowskiego w Polsce skończył się, o ile nie nastaną nowe migracje. W Galicji było ich w roku 1921 mniej niż w roku 1890; nawet wschodnia Galicja wykazuje od roku 1890 stały spadek procentowy; w samej tylko Kongresówce „trwał do ostatnich czasów nieprzerwany wzrost odsetka żydowskiego". Ale w XX wieku „został powstrzymany", jakkolwiek na cyfrze niemałej 14.25% [12]. W Wielkopolsce ubywało ich już od roku 1871. Po odzyskaniu niepodległości zaczęli żydzi zrazu tłumnie opuszczać tę prowincję, potem atoli nastąpiła imigracja z innych dzielnic polskich. Ale w byłej Galicji już od roku 1880 zmniejszył się nawet przyrost naturalny żydów, w stosunku do przyrostu chrześcijan, a w roku 1926 sama płodność żydowska staje się tam znacznie mniejsza, niż u chrześcijan [13]. A więc – o ile ten stosunek utrzyma się – nie ma się czego obawiać żydowskiego zalewu; dawne obawy od Niemcewicza aż do Niemojewskiego nikną, o ile chodziłoby o ilość.


Ważny to wzgląd: ilość, niewątpliwie! Ale zachodzi jeszcze inny, może nawet ważniejszy, mianowicie: jakość. Godzi się spojrzeć w tę stronę.


Ależ przybywa wciąż żydów po miastach! Jak niegdyś w Niemczech, ludność żydowska przenosiła się z miast upadających do rozkwitających podobnież i u nas obecnie „napływają przede wszystkim do miast, które się najszybciej rozwijają". Sam fakt, że żydzi coraz bardziej skupiają się po większych miastach, musi wywołać znamienne skutki dla Polaków niekorzystne. Zwiększa ją się przez to ich „wpływy i oddziaływanie na społeczeństwo polskie". Albowiem „wytwarzają się w ten sposób wielkie, zwarte skupienia mas żydowskich, a pod ich wpływem ulega zmianie i psychologia tych mas i ich obyczaje i fizjonomia polityczna. Żydzi stają się w osiedlach wielkomiejskich mniej zależni pod względem gospodarczym od swego otoczenia, łatwiej mogą tworzyć własne organizacje społeczne, kulturalne i polityczne. Z uwagi na rolę miast, jako czynnika dającego inicjatywę we wszelkich poczynaniach społecznych, jako ośrodków kulturalnego oddziaływania, fakt skupienia się w nich żydów ma poważne znaczenie" [14].


Co wyrażając krótko a węzłowato, powiedzmy sobie, że chociaż może żydów przestanie procentowo przybywać, ale podnoszą się jakościowo.


Teraz więc powstaje kwestia, czy my zyskujemy w tych latach jakościowo? My, ze sromotnym upadkiem całego szkolnictwa, którzyśmy doprowadzili już do tego, że coraz więcej dziatwy nie ma gdzie uczęszczać do szkoły? Poprosiłbym też o wykres konsumpcji nafty, węgla, cukru, soli, zapałek, obuwia i ... książek w kraju ... tyfusu plamistego. Tych danych trzeba, by ocenić stosunek jakości i pozostające z tym w związku szanse Judeopolonii.


Rozdział ten pisany był w roku 1934. Pozostawiam go bez zmiany, uzupełniając uwagami, które tu dopisuję w czerwcu 1942 roku.


Żydzi całego świata dbali troskliwie o zachowanie i przywrócenie do potęgi militaryzmu pruskiego. Kapitał „międzynarodowy" via City, N. York i Paryż uzbroił Niemcy i tym samym zapewniał istnienie militaryzmu w całej Europie. Militaryzm, to najlepsza rękojmia hegemonii Izraela; toteż Izrael dba o to, by militaryzm nie przestał być czymś nieuchronnym dla Europy. Przybywał nowy powód, żeby się Niemcami zaopiekowali. W przywróceniu pruskich „porządków" w Europie nadzieja utworzenia Judeopolonii.


Hitleryzm przeszedł na antysemityzm. To nic. Ludwik XIV tępił protestantyzm we Francji a protegował go w Niemczech. Za cenę utworzenia Judeopolonii mogliby żydzi śmiało udzielić hitleryzmowi absolucji ze wszystkich prześladowań w Niemczech. Czekali, pełni miłej nadziei nowego najazdu niemieckiego na Polskę; gigantycznego interesu powtórnej wojny powszechnej i wznowienia robót około Judeopolonii. Tym razem nie zamierzali bynajmniej poprzestać na państwie żydowskim na spółkę a Polakami, lecz obok tego postanowili wykroić kawał Polski (Polesie) na terytorialne państwo wyłącznie żydowskie.


Zmieniła się atoli niemiecka orientacja polityczna. W latach 1914-1918 zamierzali utworzyć państewka polskie, letuwskie, ruskie (ukraińskie) pod niemiecką hegemonią, a przy tym trzeba było bądź co bądź dzielić się z Austrią. Mocarstwo habsburskie przestało istnieć, a prowincje niemiecko-austriackie zagarnięto i wcielono do Rzeszy. Zdobyczami drugiej wojny powszechnej nie trzeba będzie dzielić się z nikim; toteż chociaż zdobycze te mają być rozszerzone aż po Ural, wszystko pozostać może przy Niemczech hitlerowskich. Austria nie będzie już tamować zazdrośnie rozrostu Rzeszy.


Dla Polski wyłoniły się zaś dwie okoliczności, godne przysłowia o „szczęściu w nieszczęściu"; wojna niemiecko-rosyjska, tudzież głębokie Niemców przekonanie, że tym razem dokonali zaboru całej Polski na wieki całe, że stąd już nie odejdą. Od samego początku okupacji urządzają się u nas „na wieki" i wierzą najmocniej w to, że absurdem jest wszelakie przypuszczenie, jakoby możliwym było, żeby oni Polskę mogli utracić. W żadnej hitlerowskiej głowie nie powstanie co do tego najmniejsza wątpliwość. To dla nich dogmat.


Dzięki tej myłce, osądzili konsekwentnie, że żydzi nie są im w Polsce do niczego potrzebni. Megalomania Niemców gubi, a nas ocaliła od ponownych prób Judeopolonii pod egidą niemiecką.


Jest jednak sposób, żeby bez niemieckiej przemocy, a nawet mimo klęski Niemiec, zbudować Judeopolonię. Wystarczy odpowiednie przedłużenie wojny. Niemcy tępią naród polski; zamierzają doprowadzić do stanu Łużyczan. Na to nie będą mieć czasu, lecz mogą go mieć dosyć na to, by wytępić inteligencję i wszystkich wybitniejszych kupców i rzemieślników polskich. Do tego wystarczyłoby im jeszcze kilka tylko lat okupacji. Jeżeliby w Polsce pozostał sam proletariat, jedyną inteligencją byliby na długo żydzi. Polska spadłaby do rzędu pojęć tylko geograficznych, a Polacy pozostaliby żywiołem etnograficznym, lecz przestaliby być narodem, a może nawet społeczeństwem.


Przedłużenie wojny na odpowiednio dłuższy czas gotowałoby nam los podobny do stanu Czech po wojnie 30-letniej. Obliczmyż sobie, jak Polaków ubywa; na pewno, przynajmniej dziewięć razy więcej niż żydów. Procent zaludnienia żydowskiego będzie w każdym razie po wojnie znacznie wyższy; cóż dopiero, gdyby wojna miała się przedłużyć!


Czy nie warto zastanowić się nad tym, jak od początku wojny wszelkie poczynania angielskie (następnie też amerykańskie) ulegają opóźnieniom? Jak z reguły w ostatniej chwili „coś się stanie", co obraca w niwecz całe plany? Sprawy wojenne toczą się tak, jak gdyby wykonywanie planów znajdowało się w ręku nie anglosaskim. Hitleryzm i cała Trzecia Rzesza muszą być oczywiście wreszcie zniszczone, lecz czy nie aż wtedy, gdy się okaże, że będzie Polska, lecz ... bez Polaków?


Gdyby atoli zniszczono prusactwo wcześniej, gdyby potem Niemcy naprawdę rozbrojono, gdyby wznowienie mocarstwowego stanowiska Niemiec stało się na wieki całe absurdem, w takim razie ... ciąg dalszy sprawy zależałby od przyszłości Rosji. Judeorosja mogłaby wydać Judeopolonię.


W październiku 1945 roku dodaję dalszy dopisek.

Jesteśmy od kilku miesięcy świadkami, jak wzbudza się na Zachodzie sympatie dla Niemców i roznieca antypatię przeciwko Polsce. Żydowskiej życzliwości dla Niemiec nie dałoby rady ani dwóch Hitlerów! Będą zabiegać z całych sił o jak najlepsze warunki dla Niemiec, a jak najgorsze dla Polski.


Posiedli atoli tor drugi. Choćby się nie powiodło wznowić państwa niemieckiego, zwycięstwa socjalizmu w całej już niemal Europie gwarantują im widoki najlepsze na teraźniejszość i na bliższą przyszłość. Judeopolonia ma być utworzona od strony rosyjskiej i tworzy się na naszych oczach. Jak sami żydzi często przyznają, oni dlatego właśnie łączą się z bolszewizmem, a zwłaszcza syjoniści.


Zanim tedy doprowadzimy do końca swe spostrzeżenia o Judeopolonii, musimy zapoznać się bliżej z syonizmem.

Ponieważ syonizm jest dwustronny, mianowicie palestyński i europejski, zatem w tej drugiej formie syonizmu mieści się też Judeopolonia i dlatego do zagadnienia tego będą jeszcze nowe przyczynki w następnym rozdziale.






XXXV. SYONIZM


Byliśmy świadkami tworzenia nowego żydowskiego państwa w Palestynie. Wszyscy wiemy, jako w kraju tym, przy maksymalnej gęstości zaludnienia, mogła by się zmieścić co najwyżej siódma część Izraela „ze wszystkich kątów", tj. nieco ponad dwa miliony. Optymiści podnoszą tę liczbę aż do pięciu milionów, lecz wymagałoby to belgijskiej lub górnośląskiej gęstości zaludnienia, do czego Palestyna nie posiada warunków. Żydzi wiedzą o tym oczywiście jeszcze lepiej od nas – więc? Albo liczą na to, że będą rozszerzać granice państwa palestyńskiego na Syrię i Mezopotamię, albo też uważają przyszłe państwo palestyńskie tylko za reprezentacyjne, lecz nie za środek do zniesienia „golusa"; to swoją drogą i tamto też. Pierwsza z tych koncepcji jest sobie romantyczną utopią. Sama Palestyna jest krajem arabskim, który dopiero trzeba jakimiś sposobami zmienić na żydowski czego żydzi własnymi siłami absolutnie wykonać nie zdołają. Stwierdził to także gubernator wojskowy Jerozolimy, angielski pułkownik Waters Taylor: „Gdyby w Palestynie nie było angielskiego garnizonu wojskowego, nie byłoby tam też żydów, ani żydowskiej siedziby narodowej" [15].


Trzeba więc żydom pomocy gojów, przejętych uwielbieniem Izraela; a czyż można przypuścić, że uwielbienia tego starczy na tyle, by goje pomogli żydom zdobywać Mezopotamię z jednej strony, i część przynajmniej Syrii z drugiej? Bez porównania tedy prawdopodobniejszym jest przypuszczenie, jako żydzi zdają sobie sprawę z tego, że chodzi tu tylko o państwo reprezentacyjne, by mieć głos własny „w koncercie międzynarodowym", nie zrzekając się bynajmniej wygód golusa. Każdy żyd miałby tedy dwojaką państwowość: byłby obywatelem Palestyny, nie przestając być obywatelem np. polskiego państwa. Jeżeli się powiedzie Judeopolonia, nie wynika z tego, żeby się zrzekać Palestyny. Jedno nie uwłacza drugiemu.


Gdyby jakimś, nadspodziewanie pomyślnym zbiegiem okoliczności powiodło się utworzyć rozszerzone państwo palestyńskie, zatrzymując hegemonię ekonomiczną nad golusem, wpływy na ustrój i prawodawstwo państw akumów, tudzież międzynarodowy handel wojną i pokojem, toć w takim razie panowanie Izraela nad całym światem stanowiłoby prostą konsekwencję takiego stanu rzeczy. Nam wydaje się to utopią; lecz pomnijmyż, że to panowanie przyrzeczone jest przez Jehowę, a zatem dla prawowiernego wyznawcy Jehowy nie ma w tym nic dziwnego. Zachodzi tu pewna nowa forma mesjanizmu i nic więcej. Mają słuszność tak zwolennicy, jako też przeciwnicy syonizmu, twierdząc zgodnie, że to dalszy ciąg mesjanizmu, jak to stwierdził S. Bernstein w broszurze „Der Zionismus"; trudno też nie przyznać słuszności Lewi Parnassowi, jako „ruch syonistyczny jest mesjanizmem nowoczesnym" [16]. Niewątpliwie tak jest; ależ czy plany odzyskania Hiszpanii, lub program Judeopolonii nie jest również mesjanizmem i całkiem równym prawem, skoro także zmierza do panowania żydów nad nie-żydami?


Mesjanizm kwitnie także za naszych czasów. Z góry, bardzo z góry patrzy Żyd na „narody". To właśnie trzeba mieć stale na uwadze, żeby zrozumieć współczesną nam umysłowość żydowską. Przytoczę tu trzy znamienne przykłady:


J.G. Grossberg, prezes komitetu organizacyjnego kongresu żydowskiego w Ameryce, wyraził się w mowie publicznej, że ludzkość jest dłużnikiem żydów i nadchodzi czas, żeby ten dług został nareszcie wyrównany. Rabin Joe Blau umieścił w zeszycie kwietniowym 1919 roku „The Maccabaean" swe wynurzenia pełne ekstazy, w których czytamy między innymi: „Znajduję w sobie w mojej głębi najgłębszej tego samego zawsze starożytnego Żyda. Jest on mną i nie tylko mną – on jest z naszego „dzisiaj" i jeszcze z naszego „wczoraj" ... z tego dnia, gdy Mojżesz wiódł naród do Ziemi Obiecanej ... Indywidualny żyd jest kłamstwem, ale jeżeli żyje w nim starożytny żyd – żyje Izrael i wtedy ma on pełnię życia swego w narodzie swoim. We mnie żyje twórca –

„I-am-ness" tj. „God-Self-Jew" (Bóg, ja-żyd). To jest tajemnica mego bytu wewnętrznego". Nie zrozumiemy żydów, póki nie zapoznamy się z ich marzeniami syonistyczno-mesjanicznymi. Żądza opanowania świata może u wielu żydów pochodzić z grubego materializmu, bo nie brak takich, którzy zabierają się do „praktyki" w najbardziej prostackim znaczeniu tego wyrazu, drwiąc sobie nawet z teorii; ale bez teorii nie doszło by nigdy do ich praktyk! Nigdy jeszcze w całej historii powszechnej ani razu sama żądza zysków materialnych nie zbudowała niczego. Ani też żydzi nie mogli by dojść do niczego, gdyby nie posiadali innej siły rozpędowej, jak gonitwę za pieniądzem. Abstrakty rządzą historią ... i Żydami także.


Hans Kohn np. przyznaje w swej książce: „Die politische Idee des Judentums", że socjalizm jest środkiem do mesjanistycznych celów żydowskich (a mesjanizm żydowski nieodłączny jest od panowania nad całym światem), lecz w jego marzeniach „królestwo mesjańskie jest udoskonaloną kulturą". Udoskonaloną oczywiście po żydowsku, a cóż lepiej odpowiada duchowi ich, jak marksizm? Więc „w nauce żyda Marksa, którą uczyniono ewangelią dla mas europejskich, mesjanizm stał się celem dążeń. Według Tory ziemia (w Palestynie) jest własnością Jehowy, a zatem nie może być własnością prywatną, lecz wspólną wszystkich. Czyż tylko ziemia? W konsekwencji ... wszystko. Cały bolszewizm komunistyczny wyprowadza Kohn z Biblii i z Talmudu [17].


Socjalizm jest w ich oczach nowoczesna ewolucją Starego Testamentu. To zapatrywanie podziela większość inteligencji żydowskiej i w tym ich siła.


Dlatego to Żydzi są socjalistami, i to z reguły bolszewikami. Są przekonani, że muszą nimi być – w imię Tory, w imię Jehowy. A wobec tego na tę łączność nie ma rady.


Stwierdził ją jasno i wyraźnie, krótko i węzłowato, prof. Teodor Lessing w odczycie wygłoszonym w Wiedniu w roku 1927 pt. „Teodor Herzl i Karol Marx". Zasadniczy ustęp brzmi, jak następuje:

„Gdy po latach zacznie się badanie, co było naprawdę żydowskim w twórczości naszych sławnych żydów, naonczas ostaną się niewątpliwie dwaj wielcy mężowie, którzy świadczyć będą na naszą korzyść. Są to twórcy dwóch potężnych ruchów ludowych ... Mam na myśli syonizm i socjalizm, oraz ich twórców: Teodora Herzla i Karola Marsa... Herzl i Marx; I dla wielu są to sprzeczne, wrogie sobie zasady i światopoglądy. A jednak nie ma między nimi sprzeczności. Tak samo, jak syn może kochać równocześnie matkę i ojca, tak można równocześnie być syonistą, wiernym Herzlowi i socjalistą, wierzącym w Marxa ... Marx i Herzl, socjalizm i syonizm, nie są wcale kontrastami. Jesteśmy socjalistami ... Na pytanie: Herzl czy Marx? odpowiadamy: Herzl i Marx!" [18].


Gdy sobie z tej łączności zdamy sprawę, zrozumiemy, że żydzi muszą prowadzić walkę z prawem rzymskim, bo – jak powiada tenże Kohn – rzymskie „chroni i strzeże istniejącego ustroju, udziela mu majestatu porządku prawa, drugie zaś (żydowskie) od samego początku uznaje nadzieję na nowy porządek” [19].



Mesjanizm żydowski musi tępić prawo rzymskie, skoro „duch żydowski jest duchem z natury rewolucyjnym i świadomie, czy nieświadomie, żyd jest zawsze rewolucjonistą. Toteż żyd bierze udział w rewolucjach i uczestniczy w nich tyle, o ile jest żydem, a raczej właściwie o tyle, o ile żydem pozostał". Są to słowa Bernarda Lazare, żyda, wyjęte z jego dzieła: L’antisemitisme [20].


Nic innego, tylko nowa interpretacją Starego Zakonu. Powstała nowa sekta żydowska, a szerzy się ona z nadzwyczajną chyżością, coraz popularniejsza.


Zapamiętali ci sekciarze mogą się powoływać nie tylko na „upaństwowienie" ziemi w dawnej Palestynie (własność Jehowy). Wiemy z poprzednich rozdziałów, że wszelkie srebro i złoto należało do świątyni. Komunizm był już głoszony w żydowskiej Sybilli (zwanej erytrejską) i miał swoją sektę w I wieku po Chr. (esseńczycy?), bo neofici jerozolimscy wprowadzili go do swej gminy. „Upaństwowiony" ma być także handel z zagranicą; ależ tak było w państwie Salomona! Nie brak tedy punktów zaczepienia, żeby bolszewizm powiązać ze Starym Testamentem.



Mylnie tedy poinformował pewien wybitny żyd w Moskwie badacza francuskiego Henryka Beraud, mówiąc: „Stanowisko komunizmu nie jest naszym ideałem, natomiast sowietyzm zrodził się z ducha Izraela" [21].

Cały szereg współwyznawców zaprzecza tej informacji i zachwala komunizm właśnie dlatego, że uważa go za zgodny z duchem Izraela. Thora w zasadzie nie uznaje prywatnej własności ziemskiej. Faktem też jest, że przejmowanie się Starym Zakonem naprowadziło na komunizm Albigensów, skrajną lewicę husycką i nowochrzczeńców w XVI wieku".

Myli się Bucharin i Preobrażeńskij, kiedy w broszurze „ABC komunizmu” twierdzili, jako religia i bolszewizm nie mogą istnieć obok siebie. Okazuje się, że żydowska religia stanowi wyjątek. Kiedy ilość rozstrzelanych i zabitych w Rosji dochodziła w roku 1930 do czterech milionów „żydowsko - bolszewicki rząd nie tknął ani jednego rabina, ani jednego żyda" [22]. Wystawiono natomiast pomnik Judaszowi (w Tambowie).



Realizować syonizm można wszędzie.

Izrael Zangwill rzucił hasło: „Zbudować Jerozolimę w każdym poszczególnym kraju, również jak w Palestynie; oto jest misja żydów" [23].Jakżeż to osiągnąć? Odpowiada na to autor „Protokołów" (zob. pod koniec rozdziału o „nieuchronnym nieporozumieniu"):

„Kiedy społeczeństwa przejęte będą wstrętem do religii ... wówczas nie dla służenia dobrej sprawie, nawet nie dla dostatku, lecz jedynie z nienawiści do klas uprzywilejowanych niższe sfery gojów pójdą wraz z nami przeciwko naszym konkurentom o władzę, przeciwko gojom inteligentnym".


„Na każdy objaw przeciwdziałania musimy mieć możność wywoływania wojny z sąsiadami w tym kraju, który ośmieli się sprzeciwić naszym planom. W wypadku, kiedy i sąsiedzi ci postanowią działać zbiorowo przeciwko nam, musimy odeprzeć atak podobny przy pomocy wojny powszechnej".



„Uzbroić jednych przeciw drugim, by się przeciwnicy sami wzajemnie niszczyli; by ten, który wyjdzie zwycięsko, był już tak osłabiony, iż musiałby się poddać wpływom żydostwa; to środki prowadzące do celu" [24].



Albowiem „wojna światowa, pokój światowy i epoka Mesjasza" – to jedno, jak zapewnia A.Tannenbaum. Miał na myśli pierwszą wojnę powszechną; drugiej jeszcze nie przewidywano. Pierwszą „przedstawia jako zapowiedzianą w starożytnej literaturze i Talmudzie wojnę Goga i Magoga, a czas od zawarcia pokoju wersalskiego, jako epokę Eliasza. Teraz zatem ma przyjść Mesjasz, kilka lat później zapewniał Szmarjahn Levin, były rabin z Grodna i Jekaterynosławia, że Mesjasz już przybywa i przyjdzie „teraz, a nie później" [25].



W roku 1920 pewna odezwa (jedna z wielu, bo wydawano ich bez liku) woła:

„Synowie Izraela! Godzina naszego zwycięstwa jest już bliska. Jesteśmy u progu panowania nad światem. To, o czym nie mogliśmy myśleć, jak tylko o marzeniu, staje się obecnie rzeczywistością". A w dalszym ciągu te słowa: „Rosja, śmiertelnie zraniona, jest teraz na naszej łasce"[26].


W roku 1926 dr Sz. Eisenstadt w Wilnie obwieścił judeocentryzm dziejów współczesnych i przyszłych w te słowa:

„wszystkie poglądy międzynarodowe tracą swoje znaczenie, jeśli brakuje wśród nich centralnej figury, Izraela, gniazda rewolucyjnego nowych ideałów społecznych[27].


Niegdyś Bossuet głosił judeocentryzm żydowski ze względów religijnych; obecnie rewolucjonizm wynika właśnie z religii. W zasadzie – to samo.


Na takim tle syonizm palestyński mógł stanowić tylko część wielkiego programu.

(......)

„Polska wkrótce znowu powstanie; niechże Żydzi, żyjący na jej glebie, idą ręka w rękę z braćmi-Polakami. Gdy nastanie dzień zwycięstwa, rachunki będą załatwione. Żydzi zdobędą prawa. Gdyby zaś nalegać mieli na powrót do Palestyny, Polacy pomogą im do urzeczywistnienia tej chęci" [28].

Nie, wcale nie nalegali; zgoła się o to nie troszczyli. Miało minąć jeszcze całe pokolenie, zanim ozwał się głos żydowski w tej materii.

W połowie XIX wieku przebywało w Palestynie zaledwie kilka tysięcy żydów, pogrążonych w najniższym stanie materialnym i umysłowym. Sefardim posiadali przynajmniej kilka chederów, aszkenazim zaś nic a nic. Cała ta ludność wiodła po większej części byt żebraczy; utrzymywała ich „chalukka", składka całego golusa[29]. Kraj był arabski, rząd turecki; żywioł żydowski w Jerozolimie ledwie zwracał uwagę, poza Jerozolimą nie liczył się zgoła. W owych czasach dobijano się dopiero równouprawnienia w Europie, i nikomu się nie przyśniła możliwość, żeby siły europejskie zaprząc do zdobywania Palestyny dla żydów, do usuwania stamtąd Arabów.


Dopiero w roku 1862 miał się narodzić syonizm. Ojcem idei jest Moritz Hess, autor wydanej w roku 1862 publikacji „Rom und Jerusalem". Osobę jego przedstawił (w niewyraźnych zresztą rysach) Józef Opatoszu w żargonowej „powieści na tle powstania 1863 roku", której dał tytuł: „Żydzi walczą o niepodległość Polski". Hess pochodził z żydów „polskich", ale pisał i pisał się po niemiecku (Moritz, z Mojżesza), bo język ten był wówczas głównym językiem żydowskim; nie lgnął zaś ni do Niemców, ni do Polaków. Współcześni uważali go tylko za dziwaka.



Pierwszymi entuzjastami nowego osadnictwa żydowskiego i to koniecznie rolniczego w Palestynie celem przygotowania warunków, by można było w przyszłości myśleć o założeniu tam własnego państwa – byli dwaj wybitni żydzi z ziem polskich: Dawid Baer Gordon z Wilna i Zebi Hirsch Kalischer z Leszna. Zbierano fundusze i po r. 1880 powstały już pierwsze osady rolnicze żydowskie w Ziemi Obiecanej. Osadnikami byli w znacznej części chasydzi, gorliwcy, którzy udawali się tam po to, by znaleźć się pod całkowitym panowaniem Zakonu, niczym nie krępowanego. Podnoszono z fanatycznym zapałem urządzenia starotestamentowe; chciano mieć instytucje czysto żydowskie. Obliczywszy, jako rok 1888-89 jest szabasowy, zastanawiali się wcześnie nad tym, jak uczynić zadość przepisom Zakonu, żeby dać zadośćuczynienie za dawnych przodków, którzy to przykazanie właśnie pomijali. Uczeni z gałęzi sefardim obmyślili, że może by te grunty sprzedać fikcyjnie gojom, tj. Arabom, żeby przez nich były uprawione w roku szabasowym; ale uczeni aszkenazim obstawali, żeby przepis był wykonywany ściśle i zdanie ich zwyciężyło. Urządzono tedy osobną kwestę na utrzymanie szabasujących Palestyńczyków.



Wielki chorąży ruchu syjonistycznego, Teodor Herzl (1860-1904) wystąpił dopiero w kilka lat później; mylnie zaś uważanym bywa za twórcę syonizmu. Był publicystą w Paryżu, w roku 1895 przeniósł się do Wiednia, gdzie w roku następnym wydał jakby manifest syonizmu rozprawę pt. „Der Judenstaat". Znajduje się tam takie zdanie:


„Nie można właściwie nic skutecznego przeciw nam uczynić ... Na dół proletaryzujemy się na wywrotowców, tworzymy podoficerów wszystkich rewolucyjnych partii, a równocześnie ku górze wzrasta nasza straszna potęga pieniądza"[30]


Idea syonistyczna, rozumiana ściśle według Hessa i Herzla, jako zaludnienie Palestyny żydami w celach państwowych, wywoływała wśród Żydów więcej sprzeciwów, niż pochwał. Głównie chodziło o współwyznawców we wschodniej Europie. Już w roku 1895 utworzył się w Wilnie żydowsko-socjalistyczny „Bund", który stanął w silnej opozycji przeciw syonizmowi palestyńskiemu, zadawalniając się postulatem żydowskiej autonomii kulturalnej w państwie rosyjskim (a zastrzegając się przeciw wciąganiu sprawy niepodległości Polski w działalność organizacji rewolucyjnych wRosji [31].

(.....)

Syonizm Herzla, uważany powszechnie za utopię, miał jednak wpływy wielkie na umysłowość żydowską; wywołał u wszystkich niemal żydów europejskich odruch narodowy. Dzięki Herzlowi począł ogół żydowski odnosić wrażenie co do siebie samego, jakoby był narodem; w to uwierzyli szybko i tak się to przyjęło powszechnie, iż pośród żydowskich publicystów, polityków i działaczy społecznych na palcach policzyć można by takich, którzy nie dali się przekonać i społeczności żydowskiej nie chcieli uważać za odrębny naród. Hasło narodowe przyjmowało się nagle a powszechnie u żydów ziem polskich, w Rumunii, na Węgrzech. W roku 1902 odbył się już „wszechrosyjski zjazd żydowski" w Mińsku Litewskim, z wyraźną cechą propagandy narodowej [32]. Tak tedy wyrobiły się, obok syonizmu właściwego i dzięki niemu, prądy narodowe, żądające autonomii kulturalnej, a zmierzające i do politycznej, w krajach golusu, bez emigracji do Palestyny. Przybywało wśród żydów coraz bardziej umysłów zdolnych uchwycić ideę własnego państwa, bez jakiejkolwiek spółki; tych właśnie większość wolała by popróbować tego nie w Palestynie, ciasnej dla zbyt licznego Izraela, a niewątpliwie arabskiej. Wytępienie Arabów uważając za utopię, szukali indziej miejsca dla państwa żydowskiego, gdzie i łatwiej dałoby się ten cel osiągnąć i lepsze widoki, bo przestrzeń większa i ościenne obszary łatwiejsze do wzięcia. Tych zwano terytorialistami. Nie dbając zakazu Mojżeszowego, że do Egiptu wracać nie wolno, myśleli o tym czy by za ognisko wielkiego osadnictwa w celach państwowych nie obrać Pelesium, El-Arisz; inni zwracali myśl do Ugandy, niektórzy do południowej Ameryki, potem znów do Angoli w Afryce. Sporem pomiędzy terytorialistami a ścisłymi syonistami zawieruszony szósty kongres w Bazylei, omal nie został zerwany; siódmy atoli, tamże, oświadczył się pod prezydencją Maxa Nordaua za Palestyną. Natenczas terytorialiści, pod przewodem Izraela Zangwilla założyli „Jüdische-Territorial Organization" (skrót: „ITO"), a ponieważ dużo argumentów świadczyło, że ich plany realniejsze, zyskiwali popleczników pośród kwiatu inteligencji żydowskiej, rozdwojonej coraz bardziej. Ósmy kongres syonistów, w Hadze, w roku 1907, był słabszy od ostatnich poprzednich [33].(...)



Po wybuchu wojny powszechnej zamilkł „terytorializm" pozaeuropejski. Pozostały tylko dwa programy: Erec Izrael w Palestynie i Judeopolonia. Syonizm działał w dwóch kierunkach, bynajmniej nie wykluczających się. Jak z początku syonizm palestyński wzmocnił niezmiernie rozwój żydowskiego nacjonalizmu, tak następnie podczas wojny, wszyscy najzapamiętalsi nawet syoniści palestyńscy godzili się na to, że nie można zaniedbywać opanowywania państw chrześcijańskich, a zwłaszcza zabiegów o Judeopolonię. Ci sami żydzi głosili jedno i drugie; hasła państw żydowskich w Palestynie i w Polsce stanęły obok siebie, uzupełniając się niejako. Działacze obu kierunków zaczęli działać w zgodzie i w porozumieniu. Odznaczył się w obronie „syonizmu krajowego" znany nam z rozdziału o chasydach Max Buber, a stanął przy nim pisarz żargonowy Aszer Ginzberg, używający pseudonimu Ahad-ha-Am, co znaczy „ktoś z ludu" (ten, któremu przypisuje się autorstwo słynnych „Protokółów mędrców Syonu").


Sam przebieg wojny, a jeszcze bardziej czas układów pokojowych, wykazały żydom niezmierną dla nich wartość ich pozycji w Europie. Okazali się tak silnymi, iż nie ponieśli żadnej straty z tego, że należeli do obozu niemieckiego, pokonanego. Przegrali wojnę, a wygrali traktat wersalski.


Do jakiego stopnia opanowywali sytuację, wiemy z własnego doświadczenia (zwłaszcza w Wilnie!). Czyż brakowało gdzieś żyda pośród reprezentacji wszystkich a wszystkich państw? Niekoniecznie anegdotką jest opowiadanie o tym, jak to delegat niemiecki Robert Friedental, spotykał się w Kolonii z delegatem francuskim i tamtejszym komisarzem okupacyjnym, a swoim kuzynem, Alfonsem Friedentalem – i zaraz robią tam interesy; a czy znaleźli się i zjechali tylko przypadkiem? A czyż było i jest cokolwiek przesady w oświadczeniu: „Z pomocą Ligi Narodów poruszymy świat przeciwko każdemu krajowi, któryby śmiał źle nas traktować” [34]. A czyż w Polsce nie nazywa się tej Ligi „popularnie": liga Żydów wszystkich narodów?


Roboty około traktatu wersalskiego skończyły się zwycięstwem obu kierunków syonizmu; obok uznania Żydów „mniejszością narodową", staje palestyński Erec-Izrael.


Palestyna nie stanowi jednak państwa samoistnego, niepodległego, lecz ten „Jewish national home" pozostaje pod opieką W. Brytanii z mocy mandatu od Ligi Narodów. Można by powiedzieć, że to zwycięstwo nie pełne, ponieważ nie ustanowiono od razu państwa żydowskiego. Tak wszakże nie jest. żydzi sami tego państwa obecnie nie chcieli. Palestyna, jako niepodległe państwo żydowskie, musiałoby własnymi siłami żydowskimi stworzyć obronę przeciw otaczającemu ją, a wrogiemu żydom, światu arabskiemu i na własną rękę radzić sobie z przytłaczającą większością arabską na wewnątrz. Takie państwo zniknęłoby nazajutrz po jego ustanowieniu. Trzeba było mieć czas na umocnienie żywiołu żydowskiego w kraju, a zrobić to można było tylko pod opieką potęgi, dla której świat arabski ma respekt ...


„Usadowienie się w Palestynie, jako w kraju mandatowym angielskim, było z punktu widzenia żydów najświetniejszym rozwiązaniem i dawało podstawę do najśmielszych nadziei. Trudno przeczuć, jak daleko szły te nadzieje; wyparcie z kraju ludności arabskiej, skolonizowanie go przez żydów, później zapewne posunięcie dalej kolonizacji, rozszerzenie granic Palestyny, stworzenie państwa z wielką pozycją w świecie i udział w sprawach międzynarodowych już jawny, firmowy, w imieniu państwa żydowskiego; nie zaś, jak dziś, gdy chodzi o udział oficjalny, w charakterze przedstawicieli innych narodów" [35].


Cała przyszłość zamierzonego państwa palestyńskiego zależy od stosunku do ludności arabskiej. Wątpliwe to bardzo czy żydzi chcieliby wyprzeć ich całkowicie, czy chcieliby być sami, bez akumów, choćby nawet w Palestynie. Faktem jest, że sami żydowscy przedsiębiorcy wolą tam zatrudniać robotnika arabskiego, niż żydowskiego[36]. Zapewne żydzi woleliby stanowić tam warstwę panującą, ale nie jedyną, i czy zdołaliby panować bez pomocy jakich gojów? Czy zdołaliby choćby skolonizować jako tako Palestynę, gdyby goje (obecnie angielscy) pozostawili ich własnym siłom? Czy żydzi mogliby pragnąć tego, żeby Anglia urządziła im państwo całkiem niepodległe, od Anglii zupełnie niezawisłe? Czy mogliby sobie życzyć, żeby Anglicy wycofali się stamtąd? Jeśli nie, w takim razie cały syonizm palestyński stanowi tylko ... deklarację; istotny zaś syonizm tkwi w krajach europejskich, przede wszystkin w Judeopolonii. Lecz i tu musieliby liczyć na opiekę Prus, czy może w danym razie ... Anglii? Przerobienie Polski na Judeopolonię oficjalnie, nie tylko de facto, lecz także de iure, wymagałoby gwarantów.



Faktem jest, że zamiary państwowe żydów nigdzie a nigdzie nie będą wykonalnymi bez poparcia gojów; pod tym względem są Żydzi zawiśli od tego, czy zyskają poparcie jednych gojów przeciw drugim. Liczą na to, że im takiego poparcia nie zabraknie. Sir Alfred Mond, minister gabinetu Lloyd George'a, Żyd, miał mowę w Oksfordzie dnia 2 lutego 1922 roku, wyrażając zupełną pewność Izraela co do Anglii [37].(...)


Palestyna stała się krajem eksperymentów marksistowskich i gdyby nie angielskie władze, biada byłoby żydom nie spragnionym bolszewickich urządzeń. „Chalucowie" pokochali Palestynę, jako przedmiot bolszewickich doświadczeń, który im się nawinął tak szczęśliwie! Eksperymentowaliby również chętnie i z równym zapałem wszędzie, gdziekolwiek dałoby się to robić. Będąc żydami, podwójnie robią to chętnie w Palestynie; czy jednak nie rzuciliby jej gdyby rząd angielski zechciał przeszkadzać ich eksperymentom?


Jest to żywioł zupełnie odżydzony pod względem religijnym; nie Mojżesza czczą, lecz wyłącznie Marxa, o Jehowę zaś nie troszczą się zgoła.


Chalucowie, tj. osadnicy rolnicy, mają się za pionierów i tak właśnie nazywają się. Według pojęć europejskich pionierem jest tylko osadnik w kraju nietkniętym przez cywilizację; tego warunku nie spełnia chyba Palestyna, zwłaszcza pod zarządem angielskim? Ale mają oni być pionierami rolnictwa żydowskiego, żydowskiej warstwy chłopskiej i robotniczej.



Przyjrzyjmy się bliżej chalucom, jak ich opisuje autor żydowski:

Osady ich, to kwuce i gdudy. Kwuca, to wspólnota gospodarcza rolnicza, a kwucat poalot, to osiedle robotnicze żeńskie. Gdud – to marksowskie zrzeszenie robotnicze. W gdudzie wszyscy ubrani są jednakowo. I w kwucach i w gdudach obowiązuje „skórzana kurtka i czarna, wysoko pod szyją zapięta koszula". Są tam kamieniarze nawet w spódnicy, spotkać można „grupę dziewcząt, rozdrabiających kamień na szuter" [38].


W stosunkach płciowych panuje tam wyłącznie wolna miłość „bez ceregieli" i na czas dowolny. A więc np. „żyła w jednej z kwuc, Emeku, jako trzecia z rzędu żona człowieka, którego dwie pierwsze żony tułały się gdzieś po świecie". Zresztą monogamia trwała nie jest zgodna z interesem społeczeństwa, albowiem „małżeństwo burzy poczucie wspólnoty ... wytwarza wprawdzie silniejsze i intymniejsze więzy ale ogranicza je do dwóch tylko osób" [39].

(...)

Dzieci chowają się w publicznych żłobkach, pod opieką urzędowych pielęgniarek. Są tam godziny urzędowe, także na odwiedziny matek. Podrósłszy, tworzą dzieci „republikę dzieci", gdzie „dzieci same o sobie stanowią, same rządziły, same pracowały w polu, same decydowały, co, kiedy i gdzie siać, sadzić i orać" [40].


Wobec tego można istotnie być „zdumionym tym podobieństwem, jakie zachodzi między stosunkami w bolszewickiej Rosji a ... Palestyną". W osadzie Tel-Josef główna kwatera bolszewizmu, ale wszędzie „w gdudzie jest tzw. lewica, która dąży do utworzenia w Palestynie czegoś podobnego do sowdepii ... są między nimi galicyjscy i niemieccy studenci". A na zebraniach gdudu nie ma przewodniczącego [41]; tak radykalnie zrywa się ze wszelkim śladem „burżujstwa", wyprzedzając o krok najradykalniejsze zebrania komunistów w Europie.


W gdudach i kwucach są sami między sobą. Po miastach, a zwłaszcza w Tel-Awiwie, gdzie dużo zjeżdża nie-żydów, zachowują ściśle formy żydowskie, a więc na pierwszym miejscu szabat. W sobotę nie wolno ani papierosa zapalić! Utrzymuje się tzw. szomej-szabat, osobną policję, która pilnuje, żeby szabat był przestrzegany [42].

(...)

Kiedy Anglia wystawiła Erec-Israel spodziewano się, że będzie napływać nowych osadników po 50.000 rocznie. W czasie dwuletnich rządów sir Samuela osiedliło ale zaledwie 25.000, a potem ilość przybyszów zmniejszała, się. Na Polskę przypada trzecia część imigrantów; gdyby tak trwało dalej, po 150 latach ubyłoby Polsce półtora miliona Żydów. Skoro zaś w Palestynie zmieści się zaledwie 120.000 haluzim, a więc „przyjąwszy trzykrotnie większą od dzisiejszej coroczną imigrację do Palestyny, można by liczyć, że po upływie lat 40 ubyłoby nam w Polsce około 50 tysięcy ludności żydowskiej". Nawiasem mówiąc, dezerterzy z Polski stanowią znaczny procent imigrantów. Nie wszyscy haluzim pozostają wierni swemu „pionierstwu", Corocznie 8% opuszcza Palestynę, z reguły potajemnie. Czasem żądają pieniędzy na podróż powrotną, grożąc w przeciwnym razie... chrztem [43].


W ogóle Erec-Israel – jak dotychczas – nie wniósł nic nowego do cywilizacji żydowskiej nowoczesnej; o wskrzeszeniu zaś starożytnej czyż może być mowa? Żydowskie tańce, śpiewki, ani nawet poprawne władanie hebrajszczyzną z przyjętą w gimnazjum w Jaffie wymową sefardim [44], niczego w tym względzie nie stanowią. Jeżeli to ma być na nowo kraj Jehowy, natenczas musi być wznowiona świątynia jerozolimska; ale o tym głucho. Od wieków zbiera się na to składki, marzy się o tym, a teraz jakoś o tym zapomniano, czyżby Izraela nie stać było na to? Czyżby rząd angielski miał coś przeciw temu? Ale co w takim razie począć z ... ofiarami krwawymi?!








XXXVI. ZAŻYDZENIE


O zażydzeniu Europy moralnym i duchowym, zwłaszcza w zakresie polityki i kwestii społecznych, była mowa pod koniec drugiego tomu „Cywilizacji bizantyńskiej", lecz tylko krótko, incydentalnie niejako. Tu przyjrzymy się bliżej tej sprawie arcydoniosłej.


Największe przeciwieństwo mieści się w pojmowaniu stosunku etyki do prawa, a tym samym największe niebezpieczeństwo ich wpływu; w tym mianowicie, że wśród chrześcijan europejskich przybywa coraz bardziej takich, którzy głoszą, że etyka opiera się na prawie (odzywają się już takie głosy z katedr uniwersyteckich). Szerzenie tej tezy, ściśle żydowskiej, dokonuje się równolegle i równocześnie z osłabieniem społeczeństw przez mechanizowanie życia zbiorowego. Nie powiedzie się nigdy obalenie przodowniczego stanowiska etyki, gdzie nie następuje zmechanizowanie; toteż zacznę swe wywody od tej drugiej sprawy.


Wpływy żydowskie są dla cywilizacji łacińskiej zabójcze właśnie dlatego, iż zmierzają do zmechanizowania państw i społeczeństw. Ponieważ cywilizacja żydowska jest sakralna, mieści w sobie tym samym metody apriorystyczne wobec życia zbiorowego; aprioryzm zaś nadwątla organizmy, a tworzy mechanizmy i nadaje im przewagę.

(...)

Na mechanizm biurokratyczny zamieniono cesarstwo rzymskie, gdy miało coraz opieszalskich obrońców, gdy sama stolica uległa hordom Alaryka, senator Rutillus, piszący w V wieku po Chr. przypisywał upadek cesarstwa Żydom, rozproszonym po całym jego obszarze[45]. Sami Żydzi chełpią się, że przyczynili się wielce do upadku Rzymu i zaciążyli następnie na Bizancjum. Żydowski historyk stwierdza, jako w bizantyńskim sporze o obrazy działały rozmaite wpływy żydowskie, a cesarz Michał II (820-329), zagorzały obrazoburca, należał za młodu do sekty „bardzo bliskiej Żydom". Uwalniał też Żydów od podatków[46]. Podobnych przykładów można by przytaczać wiele z samych żydowskich autorów. Lecz przejdźmy do „aktualnych" czasów najnowszych.



Zażydzenie wielkiej polityki doszło już do absurdu. Zaczęło się jeszcze za czasów bismarkowskich. Dosadnego przykładu dostarczyło upokorzenie, jakie spotkało Rumunię na kongresie berlińskim. Chodziło o to, by znieść resztki zawisłości od sułtana, jakkolwiek już tylko formalnej. Kongres zgodził się popierać tę sprawę pod tym tylko warunkiem, że w Rumunii będzie nadane Żydom równouprawnienie obywatelskie. Powtórzyło się to samo względem Polski na kongresie wersalskim, lecz na większą skalę; od roku 1878 do 1920 wzrosły bowiem roszczenia żydowskie. Polska nie zamierzała bynajmniej odmawiać im praw obywatelskich; chodzi nie o równouprawnienie, lecz o uprzywilejowanie, o to, by zbliżyć się do Judeopolonii i ... trzeba było podpisywać traktat dodatkowy o „mniejszościach narodowych". Znać zaś wyraźnie, że życzliwość „Europy" dla roszczeń żydowskich wzrastała nieustannie, a to dowodzi, że wzrasta zażydzenie. Na konferencji pokojowej w 1919 roku Żydzi byli doradcami delegacji angielskiej i amerykańskiej. Potem pakt Kelloga opracowany był przez bankierów żydowskich i zredagowany przez Żyda Levisohna. Od banków żydowskich wychodziła inicjatywa do udzielania coraz większych ulg Niemcom.



Historia dostarcza aż nazbyt wielu faktów, świadczących, jak zażydzenie urządzeń państwowych w Europie doszło do tego, iż Żydzi stali się najwyższą władzą ponad wszelkimi władzami państwowymi. W toku sprawy Dreyfusa zgłosił się wielki rabin paryski Sadok Khan do prefekta policji paryskiej Lepine i oświadczył, że jeżeli Dreyfus będzie stawiony przed Radą Wojenną, wybuchnie we Francji wojna domowa, a Żydzi posiadają środki, żeby ją podtrzymać[47]. Rabin mówił prawdę, rozporządzają bowiem Żydzi w każdym kraju swoim własnym wojskiem; armią tą organizacja socjalistyczna, gotowa na każde skinienie swych kierowników żydowskich. Czyż nie to „wojsko żydowskie" narzuciło Polsce Piłsudskiego w roku 1926. Czyż nie te same organizacje socjalistyczne podcięły siłę militarną Francji w roku 1939?



Praktyczną doniosłość teorii Marksa uchwycili Żydzi w lot. Boruch Lewy pisał do Marksa list, który cytowała w roku 1928 „Revue de Paris", a przypomniała go w roku 1936 „Action Francaise". Jest w nim taki ustęp:



„Lud żydowski, wzięty kolektywnie, będzie sam dla siebie mesjaszem.


„Jego rządy nad światem, osiągnięte zostaną przez unifikację innych ras ludzkich; zniesienie granic i monarchii które są ostoją partykularyzmu, i przez ustanowienie republiki powszechnej, która wszędzie przyzna prawa obywatelskie Żydom.

„W tej nowej organizacji ludzkości synowie Izraela, rozsiani obecnie po całym globie, staną się wszędzie elementem kierującym, zwłaszcza, jeżeli potrafią narzucić masom robotniczym kierownictwo stałe kilku spośród siebie.

„Rządy narodów, tworzących republikę powszechną, przejdą wszędzie bez wysiłku w ręce żydowskie na skutek zwycięstwa proletariatu. Własność prywatna będzie mogła być wtedy zniesiona przez ludzi u steru rządu z rasy żydowskiej.

„W ten sposób spełni się obietnica Talmudu, że gdy nadejdą czasy Mesjasza, to Żydzi dziedziczyć będą klucze od majątków wszystkich narodów świata"[48].

Jakżeż częstym jest pośród Żydów typ „zawodowego rewolucjonisty"! Sami Żydzi to przyznają [49]. W Polsce redaktor żydowskiego „Naszego Przeglądu", S. Wagman, pisał w roku 1925: – „Na wszystkich barykadach – swoich i obcych – stoimy, żywe pochodnie rewolucji. Twój ogień, płomienny krzewie, podkładamy pod lamusy przeszłości, my podpalacze starego ładu".

„Starość" jest tu czczym frazesem. Najstarszym jest ład żydowski, a tego się wcale nie podpala.

Byle rewolucja! Monarchie burzą w imię republikanizmu, republikę w imię socjalizmu, nawet państwa socjalistyczne będą burzyć w imię komunizmu. Byle burzyć, niszczyć, póki nie wytępią chrześcijaństwa[50].

W Rosji znaleźli najżyźniejszą dla siebie glebę, toteż stali się tam warstwą rządzącą. Biurokracja bolszewicka składa się niemal wyłącznie z Żydów. To wszystko wykazano w setkach publikacji różnojęzycznych; to dziś już są truizmy, nad którymi nie ma się co rozwodzić. W Rosji było we władzach rządowych i partyjnych w roku 1917 Żydów 53.9%, a w roku 1935 odsetek żydowski podniósł się na 95.9%. Dodajmy tylko, że tak jest wszędzie a wszędzie, gdzie tylko zapanuje państwowość socjalistyczna. Szczytem stała się rewolucja na Węgrzech pod firmą „Beli Kuna", gdyż tam „95% wybitnych i kierowniczych stanowisk rządowych zajmowali Żydzi”[51].

Bolszewizm rosyjski jest najwyższym rozkwitem socjalizmu. Przewrót zaś roku 1917 finansowały wielkie banki żydowskie całego świata pod przewdem Schiffów z Nowego Jorku.

Głosząc socjalizm, osiągają Żydzi swe cele; między innymi dochodzą do własności ziemskiej. Lecz „w koloniach żydowskich w południowej Rosji wszystkie kolektywy rozpadły się i wszędzie zaprowadzono gospodarkę indywidualna ... żydowscy włościanie są słabymi zwolennikami budowy socjalistycznej". Jest to głos żydowski!

Żydzi sami wiedzą i przyznają w pismach przeznaczonych dla swoich, że metody socjalistyczne nie mają sensu. Pojęcie sporu społecznego musi się stać bezecnością, strajk i lokaut zdradą narodową; postępowaniem, które wyklucza danego człowieka lub daną grupę lub organizację z ogółu żydowskiego, które czyni je wyrzutkami społecznymi i przestępcami, z którymi ani się nie mówi, ani się nie obcuje, dla których jest jedna tylko rada: „precz!"(...)

Metody socjalistyczne a metoda prawa żydowskiego wykazują tyle analogii, iż nie dziw, że Żydzi popieranie socjalizmu uznali za swój obowiązek religijny.

W roku 1919 oświadczył Arnold Zweig z całą szczerością: „Myśmy rozwinęli socjalizm i socjalną idee rewolucyjną ... myśmy pchnęli świat do zmechanizowania i zmaterializowania, do granic, które przyprawiają go o rozpacz" [52].

cZażydzeniem jest w naszych stosunkach wszelkie odstępstwo, a choćby tylko odchylanie się od personalizmu i historyzmu. Rozejrzyjmy się po najnowszych dziejach Europy. Wszystkie skupienia, odrzucające historyzm, lubiące zaczynać historię powszechną dopiero od swego wystąpienia, wysługiwały się Żydom, choćby zrazu nieświadomie, a po pewnym czasie przechodziły pod kierownictwo żydowskie. W antyhistoryzmie tkwi dla Żyda największy powab socjalizmu.

Nie nabyliśmy od Żydów wcale pojęć o sakralności państwa i jego urządzeń. Nigdy w chrześcijaństwie nie pojawiły się dążności teokratyczne na większą skalę, na miarę historyczną; niektóre indywidualne zapędy w tym kierunku nie zjednywały sobie wystarczającej ilości zwolenników, a często bywały tłumione przemocą. Kościół katolicki wzdryga się przed teokracją. W bizantynizmie wytworzono coś pośredniego. Tam zrodziły się pojęcia o boskiej genezie władzy, lecz nie miały nic wspólnego ze Starym Testamentem. Stanowiły ciąg dalszy pojęć orientalnych o emanacyjnym pierwiastku władzy.(...)

Z tego pochodzi pęd do wszechwiedzy naszych kodeksów. Fatalna to pomyłka, jakoby wszystko dało się prawniczo przewidzieć. Życie rzeczywiste oparte jest na całkiem innych walorach. Im bardziej szczegółowymi stają się nasze kodeksy, tym bardziej odbiegają od życia, tym więcej uprawiają niesprawiedliwości. Komentuje się tedy, interpretuje, naciąga się; jest to nieuchronne następstwo przyjętej talmudycznej metody. Niejasność wszelkiej kodyfikacji stała się jakby obowiązkiem urzędu.

„Dla prawdziwego talmudysty myśl jasna jest rzeczą najmniej godną podziwu na świecie. Jeżeli jest jasna, to tylko czysty pozór. Pod tą trawą są sidła, a pod tą wodą jest otchłań. Znajdowaliśmy natychmiast środki, by wszystko zrzucić, by rzucić w tę przejrzystość dwie rzeczy, które idą dobrze w parę: subtelność i bezład"[53].

Prawniczość nasza osiągnęła to, żeby umieć robić z rzeczy prostej zawikłaną, z jasnej wątpliwą, z łatwej trudną, wreszcie z pożytecznej szkodliwą. Intelekt kształcony niewłaściwą metodą wyszedł na spaczenie sił umysłowych.



Umysłowość żydowska składa się niemal wyłącznie z takiego powikłanego rozumowania, z opacznego mędrkowania; jest to intelektualizm nie regulowany innymi właściwościami ducha. Dla „Żydów najwyższe człowieczeństwo, to najwyższy intelektualizm". Oni „poznają świat rozumem, a nie krwią i dlatego dochodzą łatwo do przekonania, że wszystko, co za pomocą rozumu da się uporządkować na papierze daje się podobnież uregulować i w życiu". A tymczasem „wszelki intelektualizm jest w gruncie rzeczy płytki; nie przenika w głąb rzeczy, w głąb dusz, w głąb świata"[54].

Ekskluzywizm intelektualny jest ojcem aprioryzmu, naciągania życia do formułek. Powierzchownie wygląda to często jakby na naukę. Nauczyciel Szalom Hurwicz rozumuje, że nauka jest mesjaszem ludzkości. „Nie ma zła ani dobra, jako takich; jest tylko wiedza i ciemnota. Człowiek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zawsze po stronie Narodu! Strona Główna -> KSIĄŻKI / Biblioteka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy