Forum Zawsze po stronie Narodu! Strona Główna
PRZESTROGI DLA POLSKI

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zawsze po stronie Narodu! Strona Główna -> Z ARCHIWUM NACJONALIZMU
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
narodowiec9
Administrator


Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 630
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Malopolska

PostWysłany: Pią 15:58, 31 Sie 2012    Temat postu: PRZESTROGI DLA POLSKI

Stanisław Wawrzyniec Staszic

Stanislaw Staszic

(1755-1826) zasłynął jednocześnie jako ksiądz, uczony, filozof, geolog i geograf, filantrop, działacz polityczny i oświatowy, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli polskiego oświecenia, prekursor badań terenowych i turystyki górskiej, mąż stanu.

Urodził się 6 listopada 1755 r. w Pile. Był synem Wawrzyńca i Katarzyny Sztasziców. Jego ojciec był burmistrzem Piły. Stanisław miał dwoje braci: Andrzeja i Antoniego oraz siostrę Annę. Gdy był jeszcze młody uczył się w szkole parafialnej w swoim ojczystym mieście potem w Poznańskiej szkole średniej następnie w seminarium duchownym, które ukończył święceniami kapłańskimi na przełomie lat 1778-1779. W 1779 r. wyjechał na studia zagraniczne do College Royal w Paryżu, gdzie poświęcił się głównie naukom przyrodniczym i fizycznym. Poznał tam bardzo głośnego, jak na owe czasy, filozofa Buffona, autora wielotomowej "Historii naturalnej" oraz "Epoki natury", dzieła przedstawiającego ewolucyjny tok dziejów świata. Po powrocie do kraju w 1781 r. Staszic został wychowawcą synów Andrzeja Zamoyskiego. Wpłynęło to wiele na jego poglądy na świat, ponieważ do tej pory interesowały go tylko sprawy czysto naukowe, a teraz stał się bardzo wrażliwy na aspekty polityczne z tego względu, że Zamoyski był bardzo popularnym patriotą. Wpłynęło to również bardzo na jego późniejsze zdanie o wolnej Polsce. W 1787 r. wydał książkę pt. ,,Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego", a w 1890 ,,Przestrogi dla Polski". W tym samym roku wyruszył w podróż do Włoch, podczas której powstał ,,Dziennik podróż".





Tale quiddam facies: si a prima te Reipublicae parte fortuna submoverit — stes tamen, clamore juves; si quis fauces oppresserit — stes tamen et silentio juves. Ńunquam inutilis est opera civis boni. Seneca, De tranquillitate animi.

Przemowa imieniem narodu polskiego do pierwszego w tym narodzie stanu

Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego skończyłem na tym: „Jeżeli stan szlachecki w nadarzonej okoliczności nie potrafi się łatwo i prędko zgodzić na zniesienie rządu feudalnego a na ustanowienie prawdziwej rzeczypospolitej, cały naród obejmującej i na powszechnym prawie zasadzonej, natenczas sposób najprędszy, najłatwiejszy a w teraźniejszych okolicznościach dla zachowania narodu najpewniejszy: Ustanowić jednowładztwo”. Bo myślałem, że naród pod despotyzmem nie jest na zawsze zgubiony; on istnie, tylko jest przyciśnionym do czasu. Przeciwnie: naród z nierządem feudalnym, czyli z szlacheckim, dzisiaj żadnym sposobem utrzymać się nie może. Musi być dzielonym i zginąć: bo od takiego nieurządu do rzeczypospolitej porządnej despotyzm jest śrzednią drogą.

Bo jeszcze nadto wiele mamy uprzedzenia, jeszcze szlachta nie dosyć oświecona, aby bez zaguby narodu ten krok ominąć umiała. Lecz ponieważ stan szlachecki obrał sposób pierwszy, to jest, ponieważ chce ratować kraj ustawą rzeczypospolitej rządnej, przeto zdaje mi się nie od rzeczy, abym objaśnił pewne ogólniejsze prawdy, a które tak są w ustawie przyszłej rzeczypospolitej istotne, że bez ich uskutecznienia Polska zaginie. Owszem, bez zasadzenia na nich swojego rządu, mówię jeszcze raz, użyteczniejszą narodowi naszemu byłaby w tym razie absolutna monarchia, jak zła rzeczpospolita. Bo pierwsza naród Polaków zachowa.

Zła rzeczpospolita naród Polaków już do połowy zagubiła i widzę jasno, że jeżeli przyszła jej ustawa na tych wielkich prawdach, które te przestrogi obejmują, gruntować się nie będzie, Polska Rzeczpospolita nie przestanie być złą i naród do reszty zniszczy. Dzisiaj utrzymywać się rzeczompospolitym najrozumniej ustanowionym trudno, a rzeczompospolitym źle urządzonym niepodobno.

Naród Polaków był w Europie jeden z największych, najpotężniejszych i z najpoważniejszych. Teraz naród Polaków, już co do ziemi uszczuplony, co do ludności jeden z najmniejszych i najsłabszych, a w całej Europie on ze wszystkich cierpi największe krzywdy i wzgardę. On wewnątrz najstraszniejsze widział zbrodnie, zewnątrz najsroższych doświadczył gwałtów. Pierwszy legł ofiarą spisku trzech despotów.

Przyczyna: że we wszystkich innych krajach panujący nie zatrudniają się czym innym tylko narodem, nie powracają narodom wolności, trzymają w niewoli, ale o tym najwięcej myślą, o to ustawicznie starają się, aby każdy swój naród tak urządził, aby się powiększała jego praca, ludność i bogactwa. Gdyż na takim tylko urządzeniu wszędzie panujący zasadzają swoją potęgę i świetność. Przeto wszystkie rady, wszystkich magistratur ustawy, sprawiedliwości urządzenie, zgoła tam wszystkie prawa nie zajmują kogo innego, tylko naród.

Przeciwnie, w Polsce panujący, to jest możnowładcy i szlachta, nie zatrudniali się narodem, tylko sobą samymi, nie starali się tak urządzić narodu polskiego, aby się powiększała jego praca, ludność i bogactwa, gdyż nie na urządzeniu narodu, ale tylko na urządzeniach wspólnych między sobą zasadzali swoją potęgę i szlachetność. Przeto od dawnego czasu ani ich rady, ani magistratur ustawa, ani sprawiedliwości urządzenie, zgoła wszystkie ich prawa nie były o narodzie, tylko o nich samych jako panujących, naród zaś opuszczony, zaniedbany, zostawał się bez prawa, bez sprawiedliwości, partykularnej woli i dziwactwu każdego z tych panujących szlachty porzucony.

Przezacny stanie szlachecki! Nie możesz inaczej powiedzieć, jak przyznać, że nie mieścisz w sobie wszystkich Polaków, tylko jedną cząstkę, że nie jesteś całym narodem polskim,tylko jednym stanem jego, stanem obrończym, stanem rycerstwa. Lecz gdy zmnożone potrzeby życia ludzkiego, gdy nawykły zbytek już i w tobie osłabił ciało i skaził męstwo, straciła Polska najbogatszą połowę ziemi, zginęła połowa najcelniejszych Polaków, a stan obrony narodu, stan jego rycerstwa, nie tylko przy obronie Polaków krwi nie przelał, ale nawet szabli nie dobył.

Nadto gdy zewnętrzne mocarstwa, gdy Europy despoci obronę krajów i sposób wojowania zasadzili na samej sztuce, dla której pouczenia stało się wszędzie potrzebne gotowe wojsko, natychmiast polski naród stracił swoją obronę, bo stracił użyteczność najświetniejszego i najkosztowniejszego stanu rycerstwa; zostaje przymuszonym na miejscu stanu tego podnosić dzisiaj i utrzymywać stan nowy, stan gotowego żołnierstwa. Tego podnieść ani utrzymać nie zdoła jeden stan szlachecki. Lecz na wystawienie i opatrywanie gotowych wojsk tylko mnóstwo ludu , tylko cały naród może znosić dostateczne ofiary z podatków, z ludzi. Z tak wielką odmianą, z ustawą nowego a kosztownego stanu żołnierstwa, odmienia się koniecznie ów stosunek, który dotychczas miał stan rycerski z całym narodem polskim. W widoku najpozorniej usprawiedliwiającym moc praw Miasta koronne i litewskie dawały Rzeczypospolitej podatek protunkowy. Znoszą tę ofiarę z łatwością i bez wielkiego uciemiężenia.

Stan szlachecki w tak wielkiej potrzebie Rzeczypospolitej, chociaż dopiero pierwszy raz podatek płaci, chociaż tysiąc razy więcej od miast ma powodów obowiązku i wdzięczności dla ojczyzny, przecież nie uczynił tej ofiary. Owszem, już wyrzeka, „że podatki wielkie, że wkrótce nie będzie czego bronić. Już dwie trzech części instrukcyj w materii podatków waruje etc, etc, etc.” Ta obojętność w ofiarach dla kraju po tylu nieszczęściach, jakich szlachcic polski doświadczył, jest niepojętą. Trzeba by go tylko na rok tu w kordon pod despotyzm, gdzie i podatek wielki płacić trzeba, i sposób do wybrania intraty z dóbr odjęty. Choć się pszenica lub żyto urodzi, tego sprzedawać nie wolno.

(Przyp. aut.) dawania, czyli udzielność szlachty w Polsce, ukazuje się, że to jest stan reprezentujący naród polski.

Stan, reprezentant narodu, w wszystkich publicznych radach powinien mieć na pierwszym celu nie siebie, ale naród, powinien stanowić prawa nie o sobie jednym, ale o narodzie całym. Przejrzyjmy prawa nasze! Oto w kupie potężnych ksiąg, wyjąwszy prawa poborów, ledwo znaleźć jedno albo dwa prawa sprzyjające narodowi. Wszystkie napełnione prawami o samym reprezentującym stanie.

Jeżeli szlachta rozumie użyteczniej i bezpieczniej dla siebie mieć się za stan nie reprezentujący, ale za stan absolutnie panujący, a naród polski za naród sobie poddany, na ten czas tym jest w Polsce szlachta do narodu polskiego, czym są w krajach sąsiedzkich jedynowładcy do narodów tamecznych. Natenczas z tego wszystkiego, co w Polsce szlachta posiada, lud, czyli naród, jest najcelniejszą szlachty własnością, jest gruntem wszelkich innych własności, których ani sobie zapewnić, ani z nich wielkich pożytków spodziewać się nie można bez poprzedniego urządzenia narodu.

W każdym urządzeniu własności najpierwej starać się potrzeba o jej sobie zapewnienie. Nieroztropnie ten panujący nad jakim ludem czyni, który w swoich radach, w swoich ustawach jedynie szuka partykularnych z owego ludu pożytków nie urządziwszy go wprzód tak, aby go sobie zabezpieczył. Owszem, wszystkie z poddanego ludu partykularne pożytki nie powinny być większe nad te, które zgadzają się z ubezpieczeniem sobie narodu. Nie wzdrygnież się poczciwy szlachcic na tę jednę myśl: od pół wieku o wydarciu narodu polskiego szlachcie, o podzieleniu między siebie kraju i szlachty w wszystkich Europy układach, w wszystkich zgromadzeniach monarchów dzieją się umowy! Te już raz uskutecznione.

W wszystkich pismach publicznych zgoła powszednim przysłowiem zostało: Turka z Europy wypędzić, Polskę podzielić. Nie ma w całej Europie drugiego kraju, który by tak źle był położony jak Polska. Król pruski, cesarz niemiecki, sołtan turecki, car moskiewski, a w kole takich mocarzów Polacy bez najmniejszej przegrody ani gór, ani rzek, ani fortec...

Musi szlachta, chociaż uważając się jako absolutnie panującą w Polsce, o to najpierwej w swoich zgromadzeniach, w swoich radach, w swoim prawodawstwie pod utratą wszystkiego starać się, aby tak urządziła poddany sobie naród polski, żeby go być pewnym mogła; najpierwej takie dla niego prawa napisać należy, aby się ustawicznie powiększała jego pracowitość, ludność i bogactwa, gdyż na tym tylko szlachta, choć niestosownie do sprawiedliwości, ale zgodnie z rozumem może zasadzić panowania swego potęgą i powagę.

Dopiero po takowym urządzeniu narodu zatrudni się osobistymi z niego użytki. Nigdy zaś partykularnych dla szlachty przywilejów własności, korzyści z owego ludu rozciągać dalej nie może, tylko dopokąd zgadzają się z tym powszechnym narodu urządzeniem, jakiego potrzebuje zabezpieczenie jego. Przeciwnie czyniąc dotychczas, zbliżył stan szlachecki zaniedbanego narodu utratę, a z tą utratą swój upadek. W każdym, czyli prawym, czyli gwałtownym towarzystwie dobro powszechne jest dobrem najwyższym; wszelkie partykularnych dobra i własności nie mogą zwiększać się, tylko dopokąd dobru powszechnemu nie szkodzą.

W Rzeczypospolitej szlachty polskiej nie wolno partykularnemu szlachcicowi w swoich własnych dobrach z rzeki takiego szukać pożytku, który by tamował publiczną spławność; nie wolno mu drożej sprzedać albo darować swoje własne dobra przyjacielowi, powinowatemu nie szlachcicowi, gdyż takowe używanie szlachcica zdaje się szkodzić powszechnemu dobru wszystkiej szlachty. Z tych samych powszechnego dobra szlachty powodów wypada, iż nie powinno być wolno szlachcicowi więcej używać prawa własności nad ludźmi, tylko dopokąd takowe używanie nie krzywdzi powszechnego dobra szlachty.

Wszystkie prawie podatki i rekruty, te to najglówniejsze dzisiaj części dobra powszechnego, znajdują się w poddanych przeto ostatni będzie nierząd, największe popelniemy głupstwo, przeciwko wszelkiemu publicznemu dobru szlachty stanie się,gdy prawa partykularnej własności szlachcica nad ludem rozciągać się będą tak dalece, iż potrafią przeszkodzić zwiększaniu się podatków i rekrutów, to jest, iż zatamują dalej pracowitość, urodzaje i rozludnienie narodu polskiego.

Stan szlachecki, jakimkolwiek imieniem nazwie się, czyli stanem reprezentującym naród polski, czyli absolutnym panem jego, zawsze dla swojego zachowania przymuszony jest wcale inną przedsięwziąć drogę nad tę, którą szedł dotychczas. Nie może o sobie radzić osobno, ale musi radzić o narodzie, a przez urządzenie narodu dopiero radzić o sobie. To odtąd być hasłem publicznych obrad powinno: szlachta są jednym stanem, nie całym narodem, stan szlachecki jest częścią Polaków.

Część utrzymywać się nie może, gdy całe ciało niszczeje. Gdzie naród ocaleje, tam utrzyma się stan. Gdzie naród upadnie, tam stan zniszczeć musi. Świetny narodu polskiego stanie! W początkach teraźniejszego sejmu upominałem cię*, że to jest moment, w którym następstwo tronu urządzić należy. Jak prędko nasi nieprzyjaciele zgodzą się, natychmiast powstaną nieskończone trudności do uskutecznienia tego. Upominam jeszcze raz. Pamiętajmy: jest to rzecz największej wagi.

* W Poprawach i przydatkach do Uwag nad życiem Jana Zamojskiego. (Przyp. aut.)

Nasz los jeszcze dotychczas wątpliwy. Gdy za radą cnotliwego Krasińskiego, biskupa kamienieckiego, męża zawsze krajowi przychylnie myślącego, wziął się teraźniejszy sejm do układu nowego rządu; czytając zasady, w tym zamiarze przez sejm podane, stanęło mi w oczach to wszystko, co odtąd duchem być powinno ustawy Rzeczypospolitej Polskiej i do czego godzić ma rząd kraju tego. A nie mogąc dostrzec wszystkiego w ogólności tych zasad uląkłem się, aby toż zapomnianym nie było w układaniu szczegółów.

Przestrzegam, że ustawy Rzeczypospolitej i jej rządu obejmować powinny nie stan jeden, ale całą ziemię i cały naród.

Niechaj będzie zawsze na oku położenie naszej ziemi z granicznymi krajami, stosunek naszego narodu z okólnymi narody, zewnęlrzne polityczne związki, nasze wewnętrzne między sobą stosunki, obce o nas zdanie, powszechnie w Europie panująca opinia, nasze domowe uprzedzenia i obyczaje, przystosowanie szlachty do narodu, przystosowanie tronu razem do narodu i do szlachty, związek szlachty z tym koniecznie potrzebnym gotowym wojskiem, w którym ledwo piąta część szlachty znajdować sio może, związek stanu miejskiego z tymże gotowym wojskiem, w którym przynajmniej cztery części ich braci będzie —a z takimi uwagi wystawianie sobie tronu w pośrzodku tegoż wojska, ludu i szlachty etc, etc, etc.

Jeżeli w objęciu tych wszystkich związków, w umiarkowaniu takowych stosunków, jeżeli w wymierzaniu między nimi wagi uchybiemy, okropna przyszłość! To obejmują moje przestrogi, które, ile mi czas krótki w tak ważnej materii pozwolił, zebrałem jak najzwiężlej, szukając tylko dobra kochanej Ojczyzny.

Ty, który jeszcze masz duszę Polaka, w prostocie serca kochający twoją Ojczyznę cnotliwy szlachcicu, czytaj z uwagą. Ani zawierzaj ślepo, ani odrzucaj na pierwszy odraz. Dochodź, czyli to nie jest prawda, co mówię. Idzie tu o losy twoje i o losy narodu, które są nierozdzielne...

Te przestrogi nie tchną czym innym, nic nie zawierają, tylko prawdziwą szlachty polskiej trwałość i świetność, zasadzoną na wielkości i na powadze narodu. Nie jestem z tych panów jeden, którzy, gdyby nierozumne dziecię lśniącymi pieścidły, tak ciebie zawsze i dzisiaj jeszcze zwodzą wyszukiwaniem na oko materii popularnych a w istocie tobie szkodliwych, gubiących kraj, czyniących z ciebie narzędzie ich namiętności i dumy.

Nie jestem z tych panów, którzy zamiast mówienia ci oczywistej prawdy, zamiast wyłuszczenia przed tobą wiernie tego stanu rzeczy, w którym stoi Europa, nie wstydzą się i przy dzisiejszym oświeceniu pochlebiając twoim przesądom dogadzać miłości własnej, nie wstydzą się mówić i pisać: że dopiero będziesz cierpiał niewolę, kiedy rolnik blizny będzie miał sprawiedliwość.

Nie jestem z tych pisarzów, którzy zamiast przekonywania i oświecenia czernią się wspólnie: zamiast hydzenia występków w ogólności, wygadują na siebie porozumienia najstraszniejszych zbrodni; zamiast wiązania, łączenia wszystkich Polaków w dzisiejszej okoliczności rzucają między familie nienawiść i niezaufanie; zamiast powstawania na zbrodnie jawne a zachęcania do cnót, uwielbianych tak w przodkach, jako w współżyjących, niszczą rzadkie a najpiękniejsze przykłady, podają w wątpliwość wszystkie cnoty; owszem, jakby się lękali, że jeszcze mało w Polsce nieprawości, na miejscu tych kilku wzorów cnoty wymyślają w dziejach naszych nieznane i nigdy niesłychane złoczyństwa.

Proszę, wzywam na miłość Ojczyzny, zacni pisarze, nie burzmy narodu, ale łączmy się wszyscy z sobą w tym zamiarze, abyśmy naszymi pismy sposobili, zbliżali między współobywateli jedność, powstając na te dzikie uprzedzenia, które najwięcej odpychają Polaków od siebie i przeszkadzają im do zgody, a tak gubią Polskę. Nie jestem ani dworskim, ani hetmańskim, ani potemkinowskim, pruskim, cesarskim ani moskiewskim.

Ale ile razy spojrzę na te ruble, na te gęste talary pruskie, boleję nad tym nieszczęśliwym moim krajem, że znajdują się w nim tak bezecne straszydła, w tym czasie nawet, gdzie wiązać się, radzić, jednoczyć, z swoich majątków, z swoich prerogatyw ofiary czynić należy, aby tym pewniej wyratować ojczyznę z niebezpieczeństw tak wielkich. Ale jestem najprzywiązańszym stronnikiem narodu polskiego.

Niczego nie pragnę, tylko, aby ten naród był potężnym i poważnym, aby mógł mieć przyjaciół, nie opiekunów; aby mógł zawierać bez szczuplenia granic przymierze użyteczne albo zachować zbrojną neutralność; aby szlachta polska, nie chcąc, nie mogąc, czyli nie umiejąc bronić kraju, nie była w tej ohydnej potrzebie okupowania sobie pokoju ustępowaniem prowincji, miast*, jak od wieku czyni, gdyż tak przybliża swoją zgubę. Ale żeby ta szlachta, zamiast tego marnotrawnego rozdawania narodu polskiego, w nim szukała jego obrony i znalazła swoją całość, powagę i świetność.

* Starajmy się o sprzymierzeńców, ale nie kupujmy sprzymierzeńca, bo się co rok droższym robić będzie, dopokąd nas nie zniszczy . — „A jeżeli za odmówieniem mu tych miast on przymierza zawrzeć nie zechce ?” — Zostańmy w zbrojnej neutralności. Dajmy drugie tyle podatku. Spełniajmy sto tysięcy wojska. Mamy doświadczenie : ten sprzymierzeniec dopiero przed kilku laty brał i już na nowo brać chce. Za rok może znowu który z jego ministrów okaże mu wielkie pożytki, gdy mu Polska jakie insze miasta ustąpi. Rzecze nieomylnie do nas, aby mu je dać. Inaczej on nas opuści, naszego przymierza odstąpi etc, etc. Płaćmy cło podług taryfy najwyższej, przez naszych zdrajców z trzech taryf mniejszych wybranej, a trzymajmy się morza.
Lecz Toruń i Gdańsk, ponieważ są miastami, zapewne w Polsce nie będą miały obrońcy; każdy szlachcic pomyśli sobie : „Co mi z tego. To nie moja wieś. Nic ja nie mam z Torunia ani z Gdańska. A gdy za ich porządek i dobro. (Przyp. aut.)


Ratuj się szlachto! Nie potrzeba, abyś traciła twoje swobody i wolność, ale potrzeba, abyś twoje prawa upowszechniła, abyś powiększyła liczbę obywateli swobodnych i wolnych. Nie uratujesz się konstytucją cząstkową, czyli, że tak rzekę, połataną. Ale uratujesz się konstytucją zupełnie nową i cały naród polski obejmującą. Jest to epoka, gdzie Polska zupełnej podpaść odmianie powinna.

Jeżeli w dziejach ludzkich były takie narody, w których długie krzywdy, ucisk i gwałt wzbudzał nagle odwagę i nadzwyczajną ducha dzielność w łamaniu trudności i niebezpieczeństw dla powstania i ocalenia swojego — toć Polacy już tyle wycierpieli, iż nie ma ani takiego uprzedzenia, tak wielkiej osobistości, ani tej stanu prerogatywy, która by dzisiaj, gdzie idzie o ratunek narodu, nie powinna pękać się i niszczeć w oczach polskiego szlachcica, jeżeli ma jeszcze duszę Polaka.
Już blisko dwóch lal radziemy... Rozpoczęliśmy... Ale jeszcześmy nie pokończyli ani jednej z tych głównych ustaw, które tylko mogą nasz kraj postawić na drodze pewnej, ugruntować narodu trwałość i wzrost.



ROZDZIAŁ 1

PRAWO NATURY, CZYLI O ZWIĄZKACH NATURALNYCH

Wszystko się rusza, wszystko się odmienia. Świat trwa. Z dzielności wszystkich części wynika całego ogółu trwałość, ustąpienie zyskamy przymierze, już mniej wojska potrzebować będziemy, a tak mniej podatku płacić będę...” Z tym to samoistwem już odpadały od kraju najbogatsze miasta. Pogarniono za nimi i wsie z szlachcicem. Z tym myślenia sposobem zajdzie powoli szlachta za miastami w cudzą niewolę.

Bądźmy zbrojni! Miejmy podatki i wojsko, a znajdą się sprzymierzeńcy! Brabancja dopiero pół z niewoli wyszła, a ponieważ łączy się lud wszystek, ma pieniądze i wojsko i już nadarza jej się sprzymierzeniec nie żądający od niej żadnego z miast, ale tylko wspólnej pomocy i przyjaźni.

Więc wszystko się rusza, wszystko się odmienia, wszystko działa podług ustaw niewzruszonych. Prawem natury jest prawo Boga. Stwórca świata założył drogi, którymi wszystko biegnąć musi do zamierzenia Jego. Jakiż widok mocy i mądrości! Puść myśl w nieskończoność światów albo spojrzyj po tej ziemi na drugą nieskończoność jestestw!

Najwyższy Prawodawca wymierzył każdemu stworzeniu własność, podług której swoje jestestwo utrzymuje i swoje plemię rozmnaża; wymierzył miejsce, które na tym świecie zastąpić musi; wydzielił czynność, z jaką od powszechności dla siebie odbiera i wzajemnie tej powszechności udziela pożytku; owszem, ani prędzej zacząć, ani dłużej trwać, ani wyznaczonego miejsca rychlej objąć lub z niego później ustąpić, czyli innej odmianie podpaść nic nie może, tylko według zamierzonego czasu.

Żadne jestestwo nie jest oddzielone od drugich. Wszystko się łączy, wszystko ukazuje jedności znamię. Między stworzeniem a stworzeniem nie ma przedziału. Mniej w jednych, więcej własności w drugich — to jest całą różnicą. Ta przyrodzonych własności różność stanowi ów związek, który ma jestestwo każde z innymi jestestwy, z całym światem i z Bogiem.

Stworzenia, które mają z sobą jednakie związki, jedno mają prawo. Są stworzenia, które mają stale wszystkie różne własności i te mają z sobą różne związki; ich prawo jest różne—nie są równe . Stworzenia z jednakimi własnościami mają jednakie potrzeby. Wspólność potrzeb ciągnie takie stworzenia w jedno miejsce; łączą się coraz ściślej, rozszerzają swój plac, mnożą się, istocząc w siebie jestestwa z mniejszymi przymioty. Wszystko do doskonałości dąży. Ze wszystkich stworzeń najdoskonalszym jest człowiek. On z tym światem ma związków najliczniej. On posiada własności najwięcej.



ROZDZIAŁ 2

PRAWO CZŁOWIEKA,

CZYLI O ZWIĄZKACH CZŁOWIEKA Z ŚWIATEM, Z SOBĄ SAMYM I Z INNYMI LUDŹMI

Z tych praw, które Najwyższa Istność świat tworząc wyrzekła, te prawa wypadły dla człowieka: Każdy człowiek z życiem odbierze czucie. Nikt nie odbierze życia doskonałego. Wszystkich ludzi życie będzie się powiększać i zmniejszać stopniami. Równie wszystkich ludzi czucie będzie mieć pewną miarę: może się powiększać do pewnego stopnia, na którym albo razem ginąć, albo zmniejszać się przynaglone zostanie. Tylko z powiększeniem się czucia powiększy się człowieka czynność.

Człowiek musi rodzić się, róść, starzeć i umierać. Każdy człowiek musi podlegać boleści i rozkoszy. Każdy człowiek stanie się przez swoje czucie koniecznym celem działalności wszystkich obtaczających go jestestw. Ta działalność zewnętrznych jestestw, która utrzymywaniu życia ludzkiego przyjazna, sprawi w człowieku czucia miłe, czyli rozkosz. Ta działalność zewnętrznych jestestw, która utrzymywaniu życia ludzkiego przeciwna, sprawi w człowieku boleść.

Każdy pod boleścią i pod śmiercią musi starać się o utrzymanie życia swego. Urodzaje ziemi i sen do utrzymania życia koniecznie potrzebne. Dla poznania działalności zewnętrznych jestestw, życiu ludzkiemu sprzyjających, i dla unikania działań tychże jestestw, życiu ludzkiemu szkodliwych, odbierze każdy człowiek zmysły. Nikomu z ludzi pozwolono nie będzie poznać istotę zewnętrznych rzeczy: każdemu człowiekowi zmysły tylko doniosą uczucia, czyli skutki, które na nich te zewnętrzne jestestwa sprawują. Tych odebranych uczuciów mieć będzie każdy pamięć i władzę wywodzenia sobie z nich wyobrażeń. Wyobrażenia wewnętrzne równie mocno wpływać będą w wolę człowieka, jak uczucia zewnętrzne. Każdy do naśladowania mieć będzie wielką łatwość, do myślenia trudność.

Nie tylko utrzymywać życie własne, ale musi każdy człowiek pomnażać plemię własne. Uczucia jednego człowieka będą mogły poruszać zmysły człowieka drugiego i budzić w nim stosowne do siebie czucie. Boleść cierpiącego człowieka powinna wzruszać w drugim człowieku boleść.

Każdy człowiek odbierze władzę wyrażenia przez mowę drugiemu człowiekowi swoich uczuciów i udzielenia mu swoich wyobrażeń. Dla obrony i dla używania tych własności, czyli praw, nadane będą każdemu człowiekowi moc i rozum. Nikt me ma mocy ani rozumu dla wydarcia praw drugim. Przeto moc większa, rozum doskonalszy w nikim nie będą stałymi ani się udzielać będą rodem, ale zostaną tylko czasowym przymiotem osoby.

Przeto każdy człowiek będzie się rodził słabym, długo w wieku dziecinnym będzie na siłach i na rozumie niedołężnym. Z wiekiem dojrzeje w nim moc i rozum. Ale ten odbierze mu co kilka godzin sen — i wkrótce znowu, jak poprzednie dzieciństwo, tak dalej starość osłabi.



ROZDZIAŁ 3

WNIOSEK

Więc ludzie co do praw wszyscy równi, co do sposobu używania tych praw nie są wszyscy równi. Ta nierówność daje im wspólne potrzeby i każdego człowieka do życia w towarzystwie koniecznie przymusza. Ta nierówność nie może rozciągać się nigdy tak dalece, aby jeden wszystkim, aby mniejsza część większej prawa wydrzeć i na siebie używać mogła. Bo osobista moc i rozum w każdym człowieku są odmienne z wiekiem, z czasem, z namiętnością, podlegają chorobom, co kilkanaście godzin potrzebują spoczynku, niedołężnieją starością, kończą się śmiercią.

Powszechna zaś moc i rozum towarzystwa lub większej części ludzi są stałe, niczym nieodmienne, ani wiekowi, ani chorobom niepodległe, zawsze najdzielniejsze. Jak prawa ludzi, tak one są nieśmiertelne. Moc i rozum większej części ludzi są więc tą nienaruszoną praw człowieczeństwa warownią, którą Najwyższy tych praw Stwórca sam ustanowił.



ROZDZIAŁ 4

WNIOSEK DALSZY

Równość, wolność i własność są najpotrzebniejszym i najprostszym wnioskiem z praw człowieka. Nikt nie rodzi się ani z przywilejem nieoddzielnym próżnowania i bogactwa, ani z przeznaczeniem nieodmiennym pracy i ubóstwa. Wszelkie dla ludzi bogactwo znajduje się w ziemi. Nie można bez największego gwałtu zabronić któremukolwiek człowiekowi nabywania własności ziemi. Prawo, czyli podług praw używanie własności osobistych, sposobi każdemu człowiekowi własność gruntową.

Nikt nie rodzi się z znamieniem poddaństwa, niepoczciwości, wzgardy i wstydu odebranego życia, jako nikt nie rodzi się z przywilejem szlachetności, panowania, szacunku i honoru. Tylko użyteczność stanowi między ludźmi różność.



ROZDZIAŁ 5

WNIOSEK WZGLĘDEM TOWARZYSTWA

Człowiek do towarzystwa stworzony. Końcem towarzyszenia się ludzi jest ubezpieczenie praw natury . Każdy człowiek w towarzystwie zarzeka się, iż nie użyje osobistej mocy i rozumu na obronę swojego prawa, ale poświęci tę całą moc i rozum na obronę towarzystwa.

A towarzystwo nawzajem zabezpiecza każdemu człowiekowi obronę jego praw i wolność używania wszelkiej własności podług tychże praw. Ustawa towarzystwa dla ludzi jakiegokolwiek klimatu jest jedna, bo żadne położenie kraju nie odmienia naturalnych praw człowieka, klimat zmniejsza tylko lub powiększa w człowieku czucie. Taka odmiana wyciąga jedynie odmiany w ustawie rządu, w prawach cywilnych, w nadgrodach i karach .



ROZDZIAŁ 6

WNIOSEK WZGLĘDEM PRAWODAWSTWA

Najwyższa moc i wola, czyli najwyższa udzielność, istnie w narodzie. Taka moc i wola jest ustawą samego Stwórcy. Przeto tylko ta władza pochodzi od Boga, którą wyraźnie sam naród udziela. Wolność człowieka zasadza się na wolnym używaniu swoich własności według prawa. Prawo w towarzystwie jest wyrokiem woli powszechnej. Wola powszechna jest zbiorem woli wszystkich. Do ustanowienia prawa każdy obywatel albo przez siebie, albo przez swojego posła należy.

Prawo, czyli woli powszechnej wyrok, nie powinno zakazywać, tylko czynności takie, co prawu wszystkich, czyli towarzystwu, są szkodliwe. Najpierwszym znakiem woli powszechnej jest jednomyślność. Drugim znakiem woli powszechnej jest zgoda dwóch trzech części narodu.

Prosta większość może być czasem zawodnym znakiem woli powszechnej. Gwałt woli powszechnej dzieje się, kiedy tylko trzecia część narodu przeciwko dwom częściom czyni albo kiedy trzecia część dwom czynić nie pozwala. Im mniejsza jest ta część trzecia, tym większy dzieje się gwałt.

Największy gwałt wtenczas, kiedy jedna ziemia, jedno województwo, jeden człowiek tamuje wolę kilkudziesiąt ziem, województw lub milionów ludzi. To stanie się najczęściej, kiedy niewiadomość za znak woli powszechnej wyznaczy tylko samą jednomyślność.

Powszechna moc i wola tak są każdemu narodowi wistoczone, iż wyzuć się z nich żaden naród nie ma władzy. W towarzystwie każdy wyrok osobistej woli jednego człowieka, jednej albo kilkudziesiąt familii, nie jest prawem, ale prawa gwałtem. W towarzystwie gwałcicielami praw są te wszystkie stany, familie albo ta jedna familia, która by utrzymywała, że urodzenie nadaje jej więcej praw niżeli innym ludziom, że one lub ona jedna tylko ma moc panowania nad innymi ludźmi, dawania im praw, wyznaczania im własności, szczęścia, pokoju, sprzedawania ich, ustępowania innemu panu, zamieniania lub dawania w posagu.

Oszustami politycznymi są te wszystkie familie albo ta jedna familia, która by wmawiała, że Bóg nadał jej jednej najwyższą moc i rozum nad milionami ludzi, że jej jednej rozum i wola są nieomylne, nigdy od prawdziwego dobra tych milionów ludzi nieoddzielne, żadnej osobistości, żadnym namiętnościom ani ciała słabości podległe. Tylko opinia, to jest tylko fałszywe, a już ogólne wszystkim ludziom wpojone wyobrażenia, mogą grabież woli powszechnej w ręku gwałciciela poważnie. Przeto mówić, pisać, drukować, udzielać innym ludziom swoich wyobrażeń, tak powinno być wolno każdemu człowiekowi, jak mu jest wolno używać swoich myśli, osobistych własności, dopokąd nie szkodzi prawu innych ludzi.



ROZDZIAŁ 7

WNIOSEK WZGLĘDEM WŁADZY RZĄDOWEJ

Najwyższa moc i wola narodu są nierozdzielne. Naród z najwyższą wolą bez najwyższej mocy byłby podobny do człowieka paralityka; naród z najwyższą mocą bez najwyższej woli byłby podobny do człowieka głupiego. Wszelka magistratura, każdy w kraju urzędnik jest narzędziem nie mającym innej władzy, tylko tę, którą mu najwyższa moc udziela. Najwyższa moc nie może się udzielić cala, a tym bardziej nie może nadać komukolwiek mocy większej od siebie.

Straszydłem jest polityki, nie dobrym rządem, gdzie urzędnik wykonania praw strzegący ma więcej mocy niżeli sam prawodawca, gdzie król miewa czasami większą władzę od mocy i woli powszechnej. Moc najwyższa magistraturom prawa wykonywającym tylko taką władzę udzielać powinna, która by się nigdy ukazać nie mogła groźną towarzystwa wolności; a która zawsze ukazywałaby się groźną partykularnych przemocy.



ROZDZIAŁ 8

WNIOSEK WZGLĘDEM WŁADZY SĄDOWNICZEJ

Tylko wola powszechna może stanowić magistratury sądownicze, nadać im władzę i opisać sposoby dochodzenia i rozpoznania, czyli strony żalącej się dowody są prawdziwe, karę zaś wyznaczy samo prawo. Tam nie ma równości, wolności ani własności, tam prawa człowieka już wzruszone, gdzie jeden obywatel ma władzę wyznaczenia sędziów dla współobywateli swoich.

Tam prawa człowieka są w ustawicznym niebezpieczeństwie, gdzie jedna magistratura dla całego kraju sędziów obiera. Z równości i z wolności człowieka wypada, aby sędziego obierali tylko ci sami obywatele, których on sądzić będzie. Wyrokiem sądu nic innego być nie może, tylko słowa samego prawa.



ROZDZIAŁ 9

WNIOSEK WZGLĘDEM BEZPIECZEŃSTWA WEWNĘTRZNEGO I ZEWNĘTRZNEGO

Obrona wewnętrzna praw obywatela przeciwko obywatelowi tak być urządzoną powinna, aby nigdy ukazać się nie mogła groźną towarzystwa wolności, a ukazywała się. zawsze tak groźną obywatelowi każdemu, aby skrzywdzony za samym ukazaniem wyroku sądu odbierał nadgrodę, swoją własność i pokój. Obroną zewnętrzną powinna być powszechna moc narodu. Ta nikomu być udzielaną nie może*.

Więc z bezpieczeństwem praw człowieka tylko sami obywatele być swojego kraju obrońcami powinni. Obrona kraju jest to ubezpieczenie praw ludzi, wolności i własności obywatelskich. Więc obrona kraju nie powinna mieć nawet podobieństwa możności szkodzenia tym prawom. Ta obrona, która od mocy całego narodu silniejszą stając się, może być użytą na niewolę tego narodu, której utrzymywanie nie cierpi wolności człowieka, odbiera mu koniecznie własność osobistą i niszczy własność gruntową, po których naruszeniu nie ma już czego bronić, taka, mówię, obrona nie może być czym innym, tylko narzędziem gwałtu a obroną tyraństwa.

Ta obrona towarzystwa gwałci własność osobistą, która rzuca wieczną niespokojność w dusze rodziców i dzieci kraju całego, która utrzymywać się nie może bez przymuszenia z największym gwałtem nie wszystkich, ale tylko niektórych obywateli, do opuszczenia na zawsze domu, rodziców, krewnych i majątku; do wyrzeczenia się skłonności wrodzonych, obranego sposobu życia i wolności używania praw człowieka. Ta obrona kraju niszczy własność gruntową, która niestosownie do powszechnej woli narodu, ale stosownie do wzrastającej obrony sąsiedzkiego kraju albo do partykularnej ambicji jednej familii, powiększać się przymuszoną być mogąc, zabiera obywatelom wszelki z własności pożytek, a zostawia im tylko prace i niedostatek.

Wojska regularne i gotowe nie mogą być, tylko obroną niewoli i despotyzmu: albowiem nie mogą swojego wzrostu i swoich niezmiernych potrzeb stosować do praw ludzi, do własności i do wolności obywatela, ale prawo ludzi, wolność i własność obywatela stosują do siebie. Według praw Stwórcy tylko powszechna moc narodu, od powszechnej woli tegoż narodu umiarkowana, to jest tylko sami obywatele są naturalnymi obrońcami swoich praw, wolności i własności. Więc sposób wojny nie powinien by się zasadzać na sztuce, ale na sile i męstwie człowieka.



ROZDZIAŁ 10

WNIOSEK WZGLĘDEM PRAW NARODÓW

Prawami narodów są prawa człowieka powszechniej wzięte. Jak z natury każdy człowiek ma rozum i moc na obronę swoich praw, nie na wydarcie praw drugim, tak każdy naród mieć powinien wolność używania swojej mocy i rozumu na obronę swoich praw, nie na wydzieranie praw narodom drugim. Jak w towarzystwie ten obywatel gwałci prawa drugich, który sobie więcej od nich prawa przyczynia, tak w narodach ta familia, ten naród gwałci prawa innych narodów, który więcej od innych sobie praw przywłaszcza.

Wojna jest ustawą Stwórcy, zgadza się z rozrządzeniem Stwórcy, kiedy jej końcem jest ocalenie rodzaju ludzkiego. Wojna jest to jedyny sposób, który Najwyższy Prawodawca podał ludziom dla obronienia swoich praw, dla oswobodzenia się od gwałcicielów.

Tylko ta wojna jest godziwą i sprawiedliwą, która prawa ludzi broni.

Gwałcicielem praw narodów jest każdy despota, albowiem gdziekolwiek choć jeden tylko despotyzm istnie, tam w pogranicznych narodach już z trudnością utrzymują się rzeczypospolite.

Gwałcicielem praw narodów są wszystkie te familie, każdy ten człowiek, który w jakimkolwiek narodzie sobie jednemu władzę prawodawczą przywłaszcza; gwałcicielem praw narodów jest ta familia, to wspoleczeństwo, które utrzymuje wojsko regularne, bo nadaje stu tysięcy ludziom przez sztukę większą moc, niżeli Bóg nadał milionom.

Gwałcicielem praw narodów jest ta familia albo te familie, które jak ziemię, bydło i inne stworzenia, tak ludzi swoją własnością nazywać ozuchwalają się.

Gwałcicielem praw narodów jest każdy ten książę [król, cesarz], zgoła jakikolwiek człowiek, jakikolwiek urzędnik, który waży się przymuszać bronią obcego człowieka, obcą wieś, miasto, prowincję, obcy naród, aby pod jego rządem zostawali, kiedy ten człowiek, ta wieś, to miasto, prowincja, naród pod innym swe szczęście mieć rozumieją.

Gwałcicielem praw narodów jest taki [książę, król, cesarz], który wydaje wojnę jakiemu krajowi dla odzierżenia go lub dla zagrabienia mu prowincji, nie wstydząc się zasadzać na tym najsromotniejszym dla ludzi a najzuchwalszym dla niego dowodzie, że te miliony są posagiem jego żony, są puścizną po babie, stryju albo wuju.

Sprzysiężcami na prawa narodów są wszystkie te familie, pod jakimkolwiek imieniem, które czynią tajemne spiski na podzielenie między siebie narodów, które sprzedają, frymarczą, wojnami sobie wydzierają, a po wojnach przez ugody dzielą między siebie miliony takichże jak oni ludzi, ustępują sobie, zamieniają naród za naród. Podpisywać niewolę jednej części współobywateli żaden człowiek i żadne zgromadzenie nie ma władzy. Tylko trzeba zezwolenia dobrowolnego tych samych ludzi, o których wolność rzecz idzie. Sejm najlegalniejszy tylko część narodu może z swojego towarzystwa wymazać, ale oddawać w niewolę nie ma żadnej władzy. Ktokolwiek na to się poważa, czyni występek przeciwko ludzkości. Człowiek być własnością człowieka nie może.

Dzisiaj już cała ziemia podzielona, obsiadła jest najsprawiedliwszą własnością tego, co ją uprawia. Przeto dzisiaj inny sprawiedliwy zamiar wojen być nie może, tylko praw narodów całość. Ta każda wojna jest niesprawiedliwą, którą zaczyna ktokolwiek dla innego pożytku, nie dla ocalenia praw narodów ani dla powrócenia jakiemu ludowi wrodzonej wolności zawierania towarzystwa z tym, z kim dobrowolnie zechce, albo obierania sobie rządu takiego, jaki mu się podoba.

Nie można prowadzić wojny dla odzierżenia pod jakimkolwiek pozorem ziemi, bo każda ziemia jest własnością tych ludzi, którzy ją pierwsi obsiedli. Nie można też prowadzić wojny dla odzierżenia tych ludzi, bo ludzie nie są bydlętami, ażeby własnością drugiego człowieka być mogli. Ale tylko wojna na tym kończyć się powinna, aby tych ludzi przez wojnę postawić w tym stanie wolności, żeby stowarzyszyć się mogli z tym, z kim sami zechcą, i obrali sobie rząd, jaki im się podobać będzie.



ROZDZIAŁ 11

DOKOŃCZENIE

W ten sam czas, kiedy rozważałem te najświętsze prawa, które twórcze Bóstwo dla trwałości i szczęścia rodzaju ludzkiego ustanowiło, widziałem się w licznym zgromadzeniu wielu narodów. Wszyscy niespokojni. Jeden przed drugim więcej bojaźni niżeli miał zaufania. Wszyscy kręcą się, biegają, jedno po drugim gwarzą.

Rzadko kto myśli. Więcej nimi poruszenia zmysłów niżeli rozum władał. Wychowanie, zwyczaje gwałtem gięte a przesądem utrzymywane kierowały wszystkie ich kroki i urządzały wszystkie ich czyny. Za młodym stary, za starym młody powtarzał słowa przywięzując się więcej do ich wyrazu niżeli do ich znaczenia, znajdując w nich tylko bojaźń lub poważenie, zgrozę lub upodobanie, które poruszały jego zmysły wtenczas, kiedy je usłyszał od swoich ojców, przełożonych albo nauczycielów, których gwałt z przesądem sposobił, stanowił i nadymał. Nic między tymi ludźmi nie było stałego, bo nic nie gruntowało się na stałych prawdach: wszystko było arbitralnością, mniemaniem, domysłem.

W ich mowach nie było związku, w ich wyobrażeniach pełno fałszu, gdyż były samych tylko przysposobionych czuciów wnioskiem albo też były podaniem, które gwałt spiknąwszy się z przesądem skojarzył i wmówił. Stąd poszło, że ich mowy, ich czyny, ich całe życie ukazywało mi się przeciwieństwem. Ich wychowanie nie zgadzało się z ich moralnością. Ich moralność inszą była dla królów, inszą, dla bogatych, inszą, dla ubogich.

Prawa, polityka — czym innym od moralności. Wszyscy z jakimsiś przeniknieniem uszanowania wymawiali: wolność, własność, cnota, honor; ale poznałem, że u wszystkich są to czcze słowa. To poważenie, które wymawiając ukazują, nie pochodzi od uwagi, czyli od rozumu, ale jest tylko odnową tego czucia, które widywali zawsze w tych, co przed nimi najpierwej te słowa wyrzekli.

Albowiem widziałem, że ci, którzy nie mieli woli używania ani urządzenia swojego majątku, którzy musieli oddać część, połowę, zgoła cały pracy swojej pożytek, jeżeli pewny człowiek zechciał, którzy żadnej nocy nie byli pewni swoich dzieci, nie mieli na godzinę pewności swojej własnej osoby, bo ta bez sądu, za fałszywym udaniem, za rozgniewaniem się jednego człowieka mogła być każdego czasu wziętą, do więzienia wtrąconą i zamordowaną — przecież oni wszyscy z nadymaniem mówili o swojej wolności i własności!

Ów swoją moc nazywał swoją cnotą; niedaleko ode mnie jeden na drugiego krzywo spojrzał i nagle ten usłyszałem krzyk: trzeba zginąć albo go zabić, to jest honor! Wielu dla utrzymania swojego bezprawia kłócili, zabijali się, ludzi sobie równych na swój dobytek rachowali. Albo też wydzierali prawnictwem, pieniactwem cudzy majątek, sławę i spokojność, a w ręku nosili paciorki i w ustach zawsze słowo: religia.

Najpowszechniej nasłuchałem się, z jak wysokim tonem powtarzał tam każdy: prawo, sprawiedliwość — a on słuchał rozkazu i woli jednego człowieka! Ci ludzie, którzy z rzemiosła zabijają drugich ludzi podług rozkazu zwierzchności, są tam w ostatnim obrzydzeniu, kiedy nazywają się katami, lecz poważa ich każdy, gdy wezmą nazwisko żołnierza. Uważałem często w rozmawianiu, iż zgroza przechodziła każdego na samo wspomnienie owych zbirów, których tyrani używali w Rzymie na niszczenie cnotliwych obywateli przy swoich prawach obstających, a widziałem z największym zadziwieniem, że ciż sami zbirowie wziąwszy imię wojaków zostawali wielbionymi od wszystkich.

Gwałt, zabójstwo współobywateli, rodziców i braci w ich moralności było przeklęte, a w ich polityce i w żołnierskiej subordynacji cnotą. Wszyscy nienawidzą, życzą mu zguby, barbarzyńskim nazywają ten kraj, gdzie rolnik jest poddanym szlachty, ale jeżeli z tej szlachty jeden pod imieniem kurfursta, duka, króla, cara lub cesarza uczyni swoimi poddanymi wszystkich mieszkańców, taksuje i obarcza, jak mu się podoba, ich majątki, gdyby bydląt tak rachuje wszystkich ludzi lata, nie mając żadnego wstydu wystawia ich sobie nago, przewraca, mierzy wzrost, maca kości, wybierając co zdatnego do swojej usługi, a często miliony mieszkańców dumie albo łakomstwu swojej familii poświęca, częściami sprzedaje, wymienia, między syny dzieli lub w posagu z córką daje — tak ohydna niewola nikogo nawet nie zastanawia.

Między głównymi rodzaju ludzkiego nieszczęściami kładą wojnę. Wszyscy w codziennych modłach proszą Boga, aby ich wybawił od wojny, a wszyscy [owszem, na co najwięcej bolałem], nawet i ci, którzy myślą, tylko tego monarchę, tego człowieka czczą i wielbią, który jest największym i najszczęśliwszym wojarzem.

Większą niezdrożność powiem: wszyscy ganią, natrząsają się z rzeczypospolitych dlatego, że rzeczypospolite nie mogą być bitne, do wojen trudne, że w swoich czynach muszą być rozważne i otwarte, nie mogą się żadną miarą tak zmówić na drugiego, aby ten wcześnie o tym nie wiedział. Przeciwnie, chwalą jednowładztwa dla wielkiej ich dzielności, dla tej prędkości i sekretu, z którym wszystko w jednym dniu przewrócić, na szkodę drugiego zmówić się i napaść go można.

Oni złorzeczą, owszem, z ostatnią wzgardą jako o nieprzyjacielu ludzi mówią o tych na wschodzie tyranach, którzy, gdy się na obywatela rozgniewająbez sądu, nazwawszy go buntownikiem, nasyłają kilku drabów z stryczkiem, aby go udusili; ale między nimi widziałem, że gdy podobniż tym despotom, sułtanom, rozgniewają się nie na jednego obywatela, ale na cały naród, bez sądu, nazywając miliony współobywatelów przeciw sobie, jednej osobie, buntownikami, nie kilku, lecz tysiące drabów pod imieniem żołnierzy wysyłają, aby rznęli, palili. Widziałem, mówię, że w takich przypadkach głupi ten lud z największą oziębłością, gdyby bez czucia, tylko to jednostronne słowo: „buntownicy” powtarzał— i spokoił się.

Wszystkie u nich złoczyństwa mogą pod nazwiskiem dobro kraju zamienić się w cnotę. Powszechnie wołają: interes osobisty jest źrzódłem wszystkich złości, jest największym nieprzyjacielem dobra publicznego, a niechaj tylko ten interes osobisty przezwie się interesem publicznym, już go wielbią i nie mają tyle rozgarnienia, aby rozróżnili raz na zawsze, aby założyli tamę między osobistością i narodem, aby interesu całego kraju nie zdawali samowładnie w ręce jednej familii.

Kradzieże i zabójstwa potępia ich moralność, lecz gdy te niecnoty zamieniwszy się w powszechniejsze łupieże szczególne wezmą nazwisko dobra kraju, stają się drogą do odbierania najżywszych okrzyków i chwały. Oszustem, najsurowszej kary i publicznej wzgardy wartym, ogłasza u nich religia, moralność i sama polityka tego człowieka, urzędnika, sędziego, który gwałcicielom odbierając cudzy majątek nie oddaje go inaczej skrzywdzonym właścicielom, tylko końcem wydarcia im go łatwiej albo pod obowiązkiem, aby mu się z niego opłacili — takie oszustostwo, gdy ujrzą w swych despotach, za to obiecują im nieśmiertelność.

Zgoła nie wyliczyłbym wszystkich głupstw, przeciwieństw i gwałtów, które między tymi ludźmi poznałem. Skończę na tym: we wszystkim podobni owemu ludowi rzymskiemu, co dzikimi i barbarzyńcami nazywał owe narody, które cierpiały nad sobą królów, kacyków, caryków, a u siebie bóstwił Augusta, gdy się nazwał imperatorem.

Albo też takimi są te europejskie narody, które z największym obrzydzeniem wspominają o wschodnich despotach, o tureckich sułtanach, a u siebie czczą podobnych pod innym imieniem. Gdy dla lepszego uważania, w co gwałt i przesąd ludzi przerobił, zamyślony przechodziłem się po zgromadzeniu owym, razem słychać było Głos potężny; ten im bardziej szerzył się po tym mnóstwie, tym więcej zdawał się nabywać mocy.

Te w ogólności wyrazy jego: „Jednodzierże, przestańcie wojen! Zmęczony ród już was poznawać zaczyna. Jedna z waszych rodzina, która najliczniejszymi wojnami rodzaj ludzki trapiła, tysiąc milionami z ubogiego ludu wymęczonymi nie mogąc nasycić ani okrócić swojej dumy, nie mogąc umiarkować bezwstydnego marnotrawstwa, zaciągnęła na cudzy, na majątek współobywateli długi niezmierne, a chcąc ułatwiać sobie do dalszego zaciągu wiarę wyrzekła to stare, podczas niewiadomości tylokrotnie skuteczne, a waszym gwałtom tak zawsze dogodne słowo: szczęśliwość narodu, dobro kraju — zwiększenia podatków potrzeba. „Wszelka nieprawość ma swoją miarę.

Narody w niewiadomości cierpią długo, lecz straszne w swoich krzywd zemście, kiedy się poznają. I ten lud, więcej od innych oświecony, rażony tą nieznośną a jeszcze niedostatnią opłatą szczęśliwości, o której tylko słyszał, której zaś czuć nie mógł.

„A gdy, co by tak drogo opłacał, chciał poznać, znalazł siedemdziesiąt ksiąg zapisanych imiony tysiąców niewinnych obywateli, w skrytych lochach straconych: znalazł często gwałconą własność osoby, zawsze obarczony majątek; wszelkiej pracy korzyść zabieraną na podatki, z ustawicznymi odmiany ustawiczną duszy niespokojność, wreszcie głód, a w kilku wiekach więcej wojen, niżeli pokoju.

„Gdy to jednodzierż nazywał szczęśliwością, a lud nieszczęściem, tym błędem i doświadczeniem przekonał się naród, że szczęśliwość jednej osoby może być nieszczęściem całego narodu, że szczęśliwość nie będąc tylko stosunkową, nikt jej znać ani obierać, ani szacować nie może, tylko ci sami, którzy ją czują. Oświadczył przeto: „Ponieważ nikt w stanie nie jest zakupienia i opłacenia powszechnej szczęśliwości, tylko sam naród, więc odtąd tylko ten sam naród obierać i szacować tę swoją szczęśliwość będzie.

„Jednodzierż tylko do posłuszeństwa niewolników przywykły, pierwszy raz tę mowę prostego rozumu od narodu słysząc, wyrzeknął te drugie, a od pierwszych równie jedynowładcom dogodne słowo: oto buntownicy! Żołnierze! Wierni moi kamraci, wy, obrońcy dobra mojego państwa! Ognia na nich! „Lecz gdy w tym narodzie już żołnierz czytać umiał, a tak więcej, niżeli na draby potrzeba, oświecenia mając — są to obywatele — rzekł — na obywatelów nie ma żołnierzy, tylko sądy! Są to ci, którzy składają kraj. Ich życie, ich dobro jest dobrem kraju.

My, obrońcy kraju nie jesteśmy obrońcami niewoli. Król jest naczelnikiem narodu. Przysięgaliśmy naczelnikowi, więc przysięgaliśmy narodowi. Wdzięczność każe łożyć życie przy obronie obywateli. Oni nas żywią. Oni płacą. W każdym ich wewnętrznym około swoich praw sporze najświętszy żołnierza obowiązek strzec granicy, aby obcy z obywatelskiej kłótni pożytkować nie mógł. „Ukaż nam nieprzyjacioły kraju. Znajdziesz posłuszeństwo ślepe. Hasłem żołnierza jest honor. Rzeź współobywateli jest sromem, bo nie różni żołnierza od krwawego zbójcy. „To wymawiając przed obywatelami broń ku ziemi schylili”.

Tu Głos umilkł, pochmurzyła się twarz wszystkich zwyczajowców, kilka tylko osób, po których uważałem, że myślą, z jakąś chlubną dla dobra ludzi nadzieją zawołało: „Ten przykład nadwętla smutne podobieństwo, które już ukazywało się, iż wreszcie zmówią się jednodzierże na wieczną niewolę narodów. [„Podobieństwo, które codziennie uiszcza się bardziej, że pięć lub sześć panujących familii, zagarnąwszy wszystkie przywileje i oddzieliwszy się od innych ludzi, przez to już postanowione między nimi oddzielnymi małżeństwy powinowa-cenie się, na koniec złączą się w jeden dom.]

„Z tą polityczną ustawą gotowego żołnierstwa, z ślepą tych panujących woli subordynacją, czułych i kochających przyjaciół ludzi smuciła grożąc powszechną i długą rodzaju ludzkiego niewolą, a nie ukazując nawet sposobu, którym by człowiek kiedyś swoje prawa odzyskać potrafił. Bogu, temu to najwyższemu praw ludzkich ustanowicielowi i obrońcy, niechaj będą dzięki! Ten jeden przykład czyni skromniejszymi nieco zuchwałe despoty, on rzuca na wszystkie w niewoli narody promień jakiejś nadziei i pociechy, że jeszcze być mogą kiedyś wolnymi. „Oświecenie zamieni i zbirów despotyzmu w obywateli.

„Nieoświecony żołnierz jest najszkodliwszym, najniebezpieczniejszym człowiekiem w towarzystwie, przeto wy, mędrcy, i wy, szanowni praw boskich nauczyciele, kapłani, pamiętajcie, że od jednych żołnierzy zawiśnie praw ludzkich całość i wolność człowieka. Mówcie, piszcie, opowiadajcie w waszych naukach moralnych powinności żołnierza względem obywatela, tłumaczcie, na czym zasadza się przysięga i na niej zasadzona subordynacją, objaśnijcie [zwodzony] lud, że nikt przysięgać nie może na ślepe posłuszeństwo, gdyż tak to najświętsze Boga świadectwo z człowieka robiłoby narzędzie tyraństwa i wszystkich zbrodni, ustanówcie prawdziwą opinię poczciwości, honoru i cnoty, a gdy z narodem będzie żołnierz, i despota zamieni się w jednorządcę.

[Wy zaś, szlachetne narody, które jeszcze cieszycie się wolnością, bądźcie czułymi i na ten przykład: jest to pogróż despotom, jest to sprawa wasza, jest to sprawa ludzkiego rodu. Uświęćcie ją pośrzodku waszego narodu wiekopomnym znamieniem”]*.

* [Nie dziwi mnie, co myślą Niemcy o rewolucji francuskiej, bo Na te słowa wielkie szemranie po całym mnóstwie powstało, nagle straszna buchnęła nienawiść. Wszyscy oburzyli się na [te kilka] myślących [osób]. — Są to filozofowie — zahuknął któryś. Natychmiast, samego zwyczaju, nie rozumu, potwory porwały się do kamieni. Tu zadrżyj każdy, kto musisz żyć w takim kraju, gdzie żołnierz despocie przysięga. W tym powszechnym oburzeniu się niemyślącego mnóstwa przeciw temu postąpieniu obywatelskich żołnierzy przypadkiem stałem obok człowieka w jakiejś barwie; suknia na nim biała, guziki żółte, wyłogi czerwone, a na około podwójnym galonem szamerowany. Z wejrzenia był miły, w obcowaniu grzeczny, w mowie nawet zabawny.

Nagle po tych słowach, że żołnierze przeciwko panującego rozkazowi obywateli zabijać nie chcieli, nagle w mgnieniu oka, gdyby go ogniem posypano: twarz wzdęta, z nozdrza się kurzy, iskrzą się w głowie oczy, pucha, tego po nich spodziewałem się. Ale zadziwia mnie, co myślą o tej rewolucji Polacy, bo o nich wcale inaczej sądziłem. Powszechniejszą opinią w Polsce znalazłem tej rewolucji przeciwną. Przecież rewolucja francuska jest napomnieniem i upokorzeniem trochę już aż nadto poiwalającego sobie despotyzmu!

Któż nasz naród tak oczernił, tak zeszarzał, shańbił, rozszarpał i prawie nogami zdeptał ? Trzech despotów! Wiem, czemu miłość własna Polakom wystawia tę rewolucją z czarnej strony: dlatego że szlachta przez połączenie się z mieszczany zdaje się być upodloną. Mylemy się. Bo czymże była szlachta w despotyzmie ? Dziś, jeśli straciła polowanie albo gołębiarnie, zyskała przez złączenie się z miastami władzę prawodawczą, nad który przywilej nie ma większego. Gwałtowna zguba niektórych osób ? Gdy sobie wystawiemy, że ta wielka rewolucja ma przeciw sobie dwór, ministerium, oficerów wojskowych, arystokratów, duchowieństwo — prawdziwie szczęśliwą będzie Francja, jeżeli się na tej krwi skończy : będzie to na zawsze dowodem, że w wojnach domowych, oprócz wojen religii, dopokąd tylko sam lud kłóci się, dopokąd zgubę ludzi rachować można osobami i ruiny domami.

Ale skoro się regularny żołnierz w domową kłótnię wmiesza, natenczas zguba ludzi zaraz rachuje się na tysiące, a ruiny na całe miasta i całe prowincje. (Przyp. aut.)] drży, zgrzyta zębami, z popądliwości pryska śliną, nie do zrozumienia gadając wrzeszczy: Obwiesić tych wszystkich! Są to zdrajcy, nie żołnierze! Wieczna [to hańba, wieczna] sromota stanu żołnierskiego! Każdy żołnierz, przysięgając na posłuszeństwo i wierność, powinien na samo skinienie swojego pana rznąć nie tylko obywatela, ale brata, żonę, dzieci, matkę i ojca*.

* [Są to słowa jednego generała lejtnanta Niemca w służbie cesarskiej. Ja sam słyszałem je z ust jego. (Przyp. aut.)]

Odskoczyłem od niego daleko, zdawało mi się widzieć stworę samego piekła, które chciałoby wytępić plemię człowieka. Jakież to wyobrażenie honoru, przysięgi, Boga! Jest to moralność tej bezecnej poczwary, która wyrzekła niegdyś: czemu rodzaj ludzki nie ma jednej głowy, aby ją od razu ściąć można. Lecz ile ja na tę przeklętą naukę, pierwszy raz słyszaną, struchlałem, tyle ona ucieszyła głupi motłoch w takim bezeceństwie wychowany.

[Odzywa się głos powtórnie: „Jedynowładcza ta familia, od innych tym przykładem zatrwożonych samodzierżów podżegi uszczypliwe nad jej powolnością, urągania i wzgardy odbierając, osądziła swoim upodleniem, wstydem, swoją krzywdą, gdyby ludzie odzyskali, co ich własnego; przyrodzone swoje prawa; gdyby odtąd nie była ona panem majątku i życia drugich ludzi. W tym przez wychowanie nabranym mniemaniu układa jeszcze gwałtu zażyć. Noc ciemna obrana do wyrżnięcia sporniejszych mieszkańców głównego miasta i do zatracenia najcnotliwszych obywateli w narodowym zgromadzeniu. Ciągnęły przysposobione działa, bomby, kule, roszty, spisy, miecze, noże, na własny naród. Już w pewnym zamku, w starej despotyzmu katuszy, zdradą wpuszczonych kilkaset niewinnych ludzi kartacze w miazgę zsiekły.” Zatrzymał się głos. Spojrzałem po całym zgromadzeniu. Widziałem na wszystkich twarzach zupełną obojętność. Nie zmarszczył się nawet żaden. Rzecz dla mnie najokrutniejsza*była dla tych swojską. Człowiek więcej od zmysłów, więcej od zwyczaju niżeli od rozumu zawisły, przyjmuje obojętnie największe zbrodnie, jeżeli już z nimi oswojony; jeżeli do nich jego zmysły przywykłe. Lecz obruszy się zawsze na zbrodnie pomniejsze, jeżeli one są nowe, jeżeli pierwszy raz jego oczy lub uszy ruszą. Mówi głos dalej: „Jedynowładcza familia dla stałego wojsk przedsięwzięcia nie mieszania się do obywatelskich zakłóceń, gwałtem nie mogąc, przedsiębierze użyć podstępu, pospólstwa zburzeń i innych złości tajemnych.

Zamyśla głodem lud rozjątrzyć, aby go do niepokoju skłonnym uczynić. A tak zapaliwszy lud rozhukany wytracić przez niego samego najpierwsze na przeszkodzie głowy, a potem dla powrócenia spokojności stać się potrzebnym. Tym końcem robi sobie stronniki, opłaca podszczuwce i buntowniki; utrzymuje w różnych miejscach przekupniki zbóż, którzy w dzień przepłacają, a w nocy też zboża rzucają w rzekę lub w morze”. Na tym wstrzymał się nieco głos. Lecz wszyscy słuchali go z obojętnością.

Rozpoczyna więc dalej: „Lud przeciwnościami i głodem rozjuszony rzucił się na cztery osoby, które rozumiał być swoich nieszczęść przyczyną. Bez sądu wlecze jednę osobę po drugiej na plac publiczny i głowy im ucina. W drugim miejscu podburzony na pewnego piekarza, jakby chował niezmierny magazyn zboża na większą drogość, nie wyrabiając go na chleb w tym powszechnym głodzie, zapamiętały lud wpada do domu owego piekarza, nieczuły na krzyk żony, dzieci; wywłóczy go z domu, ścina na placu i głowę na pikę wbiwszy obwodzi po mieście ukazując ją z pogrożeniem każdemu piekarzowi. Ów piekarz był człowiek niewinny. Nie znaleziono w domu jego, tylko dwa chleby dla własnej żywności. Natychmiast Zgromadzenie Narodowe kazało buntowniki połapać, oddać do sądu, który je śmiercią pokarał. Dzieci zaś owego nieszczęśliwego stały się dziećmi narodu, który im wychowanie daje; żonie do śmierci wyznaczono pensją”. Nie dozwolono głosowi skończyć. Razem straszne wzniosło się obruszenie.

Ogólnie zaczęto krzyczeć. Wszyscy, gdyby na co złego, gdyby na widmo tyraństwa, spojrzeli na wolność. Zamiast wyrzekania nad upornym przeciwieństwem samodzierżczej familii, która lud zburzyła, wszyscy hydzili wolność. Okrutne, a w narodach niewidzialne (albowiem despotyzm, od ludu przezorniejszy, kiedy bez sądu zabijał, czynił to w kłótniach) zatracenie kilku osób stało się dowodem dla wszystkich niemyślących, że ludzie nie mogą być wolnymi.

Wołano: „Wolność jest filozofów wymysłem. Człowiek rodzi się do niewoli. Trzeba nad ludźmi jedynowładztwa. Trzeba, żeby ich zawsze gotowe straszyły tarasy. Oto dowody, że bez tego gorzej”. Nagle przytłumił wszystko, bo nad wszystko silniejszy dalszy głos]. „Inny jednodzierż miał z swoim narodem najuroczystszy kontrakt, w którym lud warował sobie pewne prawa; jednodzierż, że niektóre z tych praw więcej owemu narodowi szkodliwe niżeli są użyteczne, sam osądził i sam je bez zezwolenia drugiej strony zniszczył. Potem przykazał owemu narodowi złożyć podatki na wojnę, którą, zmówiwszy się z drugim także jednowładcą, rozpoczął dla wzięcia niejakiej pustej i nieludnej ziemi, od owego narodu kilkaset mil odległej i żadnego dobra dla niego przynieść nie mogącej, owszem, przez wojnę do reszty spustoszałej. Zaludnienie i dalsza obrona zostaną przyczyną nowych wydatków i odnawiających się przez kilka wieków wojen, a z nimi powiększających się jeszcze więcej podatków. Przecież ów lud oświadczył, że złoży podług żądania na tę wojnę podatek, jeżeli odbierze naruszonych praw swoich całość.

„Jednowładca, jak zwyczajnie, już nadto do [ostatniej] pogardy ludzi przywykły, nazywając prawa ludu swoją dla nich łaską rzekł z gniewem: — Jestem panem waszych majątków i życia, a gdy tego poznawać nie chcecie, niszczę wszystkie prawa. Żołnierzu! Wybieraj podatek.

— Na gwałt nieszczęśliwy ten lud użył naturalnej człowiekowi obrony, a jednodzierż zamiast upamiętania się tą uwagą, że to są ludzie, zamiast rzeczenia do siebie: — Chciałem ten naród uszczęśliwić, chciałem odmianą szkodliwych mu przywilejów poprawić jego losy, lecz ponieważ on tak jest głupim, iż nie poznaje mojej dobroci, nie rozeznaje swojej szczęśliwości, przyzwoitość, rozum, miłość, ludzkość każe zostawić go w tym błędzie i oświecać powoli; okrucieństwem byłoby zabijać kogo dlatego, że nie chce być szczęśliwym.

— Zamiast tej uwagi jednowładca wpada w srogość, krzyczy owe słowo, tak gwałtownikom dogodne: Są to buntownicy! Żołnierze! Wy, ukochani moi kamraci! Miecz i ogień na tych wszystkich, którzy mojej woli słuchać nie chcą! Palcie miasta i wsie, a kogo schwycicie, bez sądu wieszajcie na miejscu! „Natychmiast aż nadto skorzy zbirowie [nie umiejąc czytać], nie mając nawet tyle rozeznania, aby rozróżnili, kto ich żywi, kto im płaci, rzucili się z ostatnią zajadłością na naród.

Bombami, rozpalonymi kulami rujnują miasta, palą wsie, wyrzynają ich mieszkańców, przy piersiach matek niewinne dzieci mordują, uchodzących ludzi łapią na granicach, wiążą do ogonów końskich i tak nazad do kraju wleką. Wszystkie lochy, tarasy zapchane mieszkańcami. Nie trzech ani czterech, ale po kilkadziesiąt, po kilkuset razem obywateli bez sądu wieszają. Trzech tygodni nie wyszło, a rządny despotyzm z subordynacją regularnego wojska najpiękniejszy kraj spustoszył, kilkadziesiąt tysięcy ludzi wymęczył”. Na tym głos wstrzymał się. Rzecz dziwna, nieczuły ten tłum ludów słuchał to wszystko z obojętnością. Tak przebrzydłe okrucieństwa już nie przez zgłodniały i zburzony lud, ale przez pana wyrządzone, że nie były nowe, że już był do nich przywykł, żadnej w nim nie sprawiły z owych tkliwości i zgrozy, które ukazywał słysząc wyżej nierównie mniejsze okrucieństwa.

Jak gdyby bez sądu obwieszać nie było równie katowską sprawą, jak ścinać głowy! Owszem, największa część tych, że tak rzekę, bez serca i czucia głupców zaczęła wywoływać z ukontentowaniem: „To to rząd! To to żołnierz! Będzie to ku wiecznej sławie tego wojska, które do tak rozsądnej i surowej karności przyzwyczajone! Tak przynależy na prawdziwych wojowników dochowywać wierności swojej chorągwi, swojej przysiędze i panu swojemu!”

„W tym samym czasie — kończy ów Głos — taż jednodziercza familia kazała na drugim końcu świata rzucić do kilku miast po osiemnaście i po trzydzieści tysięcy bomb; kilka godzin nie wyszło, a najniewinniejszych ludzi majątek zamienił się w ruiny, gruzy i popiół. Tysiącem trupa zaległy ulice”. Ledwo co te słowa Głos skończył, razem największa część osób w tym zgromadzeniu, gdyby machinki jakie, zaczyna skakać, trzepotać się, krzyczy, wrzeszczy: „Wielki mąż, szczęśliwy ludzi zabójca!”

Nareszcie w zapamiętałości, bez zastanowienia się, nie wiedząc, co robią, wpadają do kościoła, do tego miejsca najświętszego, miejsca pokoju, miejsca samej pociechy, do domu Bóstwa, Stwórcy ludzi, tam tychże ludzi niszczyciel składa na ołtarzu część łupu, a oni wszyscy, nie bojąc się gromu, wrzeszczą: „wieczna tobie chwała, Boże dobroci, za pomoc do tego zabójstwa. Wielbimy twoją mądrość, twoje miłosierdzie, twoją nieskończoną dobroć, gdyż to nie my, ale twoja to ręka niszczyła te prace ludzkie i wyrzynała tych ludzi*.

* Przed wojną Józef II cesarz kazał z kościołów brać aparaty, z obrazów sukienki i sprzedawać; widziałem sam Żydów chodzących z kapami i z ornaty po ulicach dla sprzedania, nieraz wlekła się za Żydem stuła po błocie. Kiedy Belgradu oblężenie rozpoczęto, sam cesarz prosząc Boga o pomoc poszedł z wielką uroczystością do kościoła Najświętszej Panny i oddał jej sukienkę. (Przyp. aut.)



Struchlałem na tyle w jednym postępku świętokradzkich zbrodni i bluźnierstw. Jakiż miał zamiar, jakiż mieć będzie koniec, kto takie wyobrażenie Boga daje ludziom? Zbrodnia despotyzmu chce być cnotą, udając się za zbrodnie samego Boga.

Wojna, okrucieństwo jest u despotów łakomstwa i dumy żywiołem: nie dosyć, że dla ich nasycenia sierocą niedołężnych rodziców, wydzierają im ostatnią zgębę chleba, płużą krwią ludzką.

Bez bojaźni! Wmawiają jeszcze w ludzi, że Bóg lubi wojnę, że Bóg jest okrutnym tyranem! Miałem serce nabrzmiałe z bólu i czucia, uciekłem w odludne ustronie od widoku tej publicznej niecnoty, a szukając ulgi żalu, oczy ku niebu wzniósłszy: — Boże, rzekłem, Boże, który naród ludzki stworzyłeś, czyliż to być może, abyś Ty był niszczycielem jego? Ustanowiłeś prawa od wieków nieodmienne, których zamiarem wszystkich rodzajów trwałość, nadałeś każdemu rodzajowi końcem używania i obrony praw swoich moc, która tylko w ogólności każdego rodzaju istnie, nieskazitelnym go czyni, a sama jest nienaruszoną przeciwko wszelkiej szczególnych jestestw mocy. Nad tę moc udzieliłeś rodzajowi ludzkiemu rozum, przez który nie może człowiek zniszczyć innych rodzajów, ale rozciąga swoją władzę nad szczególnymi wszystkich rodzajów jestestwy. Słusznie więc wzywa cię rodzaj ludzki, Boże mocy! Kiedy przez tę moc chce oswobodzić się od tyranów, kiedy przez tę moc usiłuje odebrać wydarte sobie prawa.

Słusznie, Boże sprawiedliwości, woła człowiek do ciebie, Boga wojny, kiedy ta wojna jest narzędziem sprawiedliwości, kiedy ta wojna nie ma innego zamiaru, tylko ukaranie gwałcicielów i powrócenie uciemiężonemu narodowi przyrodzonego prawa. Lecz wszelka ta moc, która szczególne jestestwa mocniejszymi czyni od rodzajów, która zapewnia jednej osobie prawa, a stanowi całych narodów niewolę, nie jest mocą przez Ciebie utworzoną. Jest gwałtem Twoich urządzeń, Twoich praw i Twojego na tym świecie Bóstwa. Nie do zachowania, ale do zniszczenia stworzeń dąży.

Ta każda wojna, która nie wraca człowiekowi praw przyrodzenia, ale tylko przenosi narody z jednej niewoli w drugą, jest skutkiem gwałtu, jest rozbojem człowieczeństwa, jest kłótnią tyranów, których łupem rodzaj ludzki. Przesądy i zwyczaje, które dotychczas dzielniejsze w człowieku były niżeli rozum, ubóstwiły niewolę jego. Ty, najwyższa światłości, zniszcz ciemność!

Pomścij się twojej krzywdy albo też w nieskończonym miłosierdziu powróć monarchom ten najszlachetniejszy twoich stworzeń dar — litość! Oświeć [czym prędzej] wojska ziemskie! Niech czuje żołnierz, że tylko wtenczas, kiedy łoży życie przy obronie praw rodzaju ludzkiego, dopełnia swojego powołania i staje się narzędziem najświętszej Opatrzności, ale kiedy podnosi broń na własny swój naród, wtenczas podnosi ją na Ciebie samego, przestaje być człowiekiem, staje się nieprzyjaciel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zawsze po stronie Narodu! Strona Główna -> Z ARCHIWUM NACJONALIZMU Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy